Po dyżurze:
Aisha pojechała do domu
Miała przyjechać też pani z Katowic po dwa nowe kotki, ale zadzwoniła do mnie i powiedziała, że musi to jeszcze przemyśleć i się zastanowić.
Była też pani z nastoletnim synem (mieszkają w blokach koło Chatki), którzy zastanawiają się nad adopcją kotka. Oglądali kotki, najbardziej podobała im się nowa kolorowa koteczka przywieziona przez Gosię wczoraj. Pani nie jest przekonana, bo obawia się, że obowiązki związane z opieką spadną na nią. Zaproponowała, żeby syn na razie przychodził pomagać do KCH, nigdy nie mieli kota, więc może to dobry pomysł, żeby syn na początku coś więcej dowiedział się o kotach. Ten chłopak może przyjdzie do Chatki jutro po południu. Powiedziałam, że powiadomię osobę, która jutro będzie dyżurować.
Poza tym żadnych rewelacji, Michasia bez zmian, Madhuri też "dziczy". Kotki pojadły, Maurycy dalej ustawia inne koty po kątach a Luizka to też niezłe ziółko, potrafi pogonić kota dużo większego od siebie (Dakotę i Mańkę konkretnie).
Na zdrowej w porzo, tylko Biedronek osowiały, wyciągałam go z budy na jedzenie, bo nie chciał zejść.
Bezdomniakom zostawiłam sporo karmy, był tylko jeden Skarpeciak chyba.