Hamak, drapaczek, obraz - bazarek dla RITY * PILNE!!!

Misia musi żyć :ok:

mojekoty pisze:Nie wiem, jakie były robione - te za 70 zł.
Dzisiaj będę znała powtórny wynik.

Na początku nie wierzył, że były robione, bo Miśka ma nawet FIP wpisany jako ujemny a 90% kotów jest nosicielem. Później stwierdził, że na tamtą chwilę to i tak było niewiarygodne, bo gdyby złapała coś w schronisku, to wykrywalność tych chorób następuje 2-3 tygodnie później.

to ja tylko napiszę, żeby byla jasność, że Fundacja Viva! nie zapłaci za te testy gdyż testy te były robione w schronisku przez weterynarza, do którego my mamy zaufanie

Zostałam poproszona o usunięcie

podrzuce!!

Oby było wszytko dobrze, w taki domku ja Twój mam nadzieję, że koteczka wróci powoli do zdrowia :ok:

Ja pieniążki wysłałam wczoraj, ale oczywiście moja bransoletka nie jest zupełnie ważna w tej sytuacji i wyślij ją kiedy będziesz miała chwilę czasu.

Miśka odeszła za TM.

to ja tylko napiszę, żeby byla jasność, że Fundacja Viva! nie zapłaci za te testy gdyż testy te były robione w schronisku przez weterynarza, do którego my mamy zaufanie

Podły komentarz, zwłaszcza, ze za testy w schronisku ja płaciłam. A wiarygodne były o tyle mało, że ona w schronisku mogła się z chorobą zetknąć - w testach wychodzi to dopiero po trzech tygodniach. Tematu kontynuować nie zamierzam, bo nie mam siły na dyskusje.

Przykro mi bardzo, śpij spokojnie, Rudzielcu [']

ale mimo wszystko muszę się odnieść do tego:

mojekoty pisze: A wiarygodne były o tyle mało, że ona w schronisku mogła się z chorobą zetknąć - w testach wychodzi to dopiero po trzech tygodniach.

ehem, mogła. Gdyby była w boksie z innymi kotami. Ale Rita była cały czas w izolacji. A FelV/FIV/FIP - nie przenoszą się przez powietrze...

Miśka [']

Misia[*] bądź szczęśliwa za TM

Uploaded with ImageShack.us

mojekoty tak bardzo mi przykro :cry:

przytulam mocno

to ja tylko napiszę, żeby byla jasność, że Fundacja Viva! nie zapłaci za te testy gdyż testy te były robione w schronisku przez weterynarza, do którego my mamy zaufanie

Miałam już nie komentować, ale na temat "zaufanych weterynarzy" to lepiej proszę się w tym wątku nie wypowiadać. Kotka ze schroniska przyjechała z zapaleniem otrzewnej i szklanką ropy w brzuchu po zabiegu wykonanym przez jednego z "zaufanych" weterynarzy. Ten zabieg właśnie dał początek jej śmierci... :cry:

Nie, nie, nie

Tak bardzo wierzyłam, że jej się uda być jeszcze szczęśliwą

Za dużo smutku.....

Mojekoty, zrobiłaś dla Misi bardzo dużo. Przytulam.

smutno ... :cry:

ale trzeba myslec ze już nie cierpi i biega z innymi za tym kolorowym mostem

przykro mi z powodu Miśki
co do wzburzenia wywołanego moim komentarzem - mnie też wzburzyło, że nie padło ani słowa na temat tego, że koszty leczenia Misi pokrywane są przez Fundację i z taką to propozycją wyszła Anetka a nie musiała gdyż kicia nigdy niebyła pod naszą opieką. Tymczasem na bazarku o tym ani słowa stąd moja reakcja.

Wycierpiała się bardzo - był moment (jakiś tydzień po powtórnej operacji), że czuła się trochę lepiej, ale później było gorzej. z wyników morfologii wynika, że stan zakażenia organizmu był ogromny. Może to już nawet była sepsa...

Dlatego weterynarz zasugerował FIV - widząc morfologię.
Ciągle zachodzę w głowę, czy gdybym nie pojechała do Lublina, to by przeżyła, ale chyba przy takim zakażeniu organizmu, pomimo już miesięcznej antybiotykoterapii - nie... Tylko teraz na zawsze już zostaną we mnie te pytania i wątpliwości... :cry:

Jak na razie miałam tylko propozycję pokrycia części kosztów leczenia przez fundację. Dotychczas wszystkie koszty pokryłam ja - z pomocą osób, które udzieliły się na bazarku, za co jestem WAM ogromnie wdzięczna - a to nie było tylko leczenie MIsi. Bazarek założony został na jej przywiezienie - zdrowej. Uważasz, że specjalistyczne karmy, środki do dezynfekcji, antybiotyki doustne i wiele innych rzeczy, które nie będą ujęte w rachunku od weterynarza miałam bezpłatnie?
Koszty poniosłam bardzo wysokie - to wie każdy, kto leczył tak długo kota. A wszystko przez nieudaną kastrację. Chociaż nawet gdyby była udana, to kot byłby do operacji pęcherza moczowego i czekało MIsię kosztowne leczenie całe życie. Zapewne to był powód oddania jej do schroniska i kłamstwa, że ma dwa lata... Zdecydowałam się na dwuletniego kota w depresji. Resztę sobie Magija sama dopowiedz... Już dosyć usłyszałam cierpkich słów od osób, które nie rozumiały, dlaczego jadę po kota aż do Łodzi i tak się dla niego poświęcam - zarówno od rodziny, jak i od niektórych forumowiczów. Tymczasem moje zaangażowanie nie zdało się na nic i ból jaki z tego powodu odczuwam jest nie do opisania. :cry:

zarzucasz wolontariuszom celowe kłamstwo i zatajanie stanu zdrowia i wieku kota?
przykre

propozycję pokrycia części kosztów?
a czy została już wystawiona faktura? czy zapłaciłaś za którąś z wizyt w lecznicy koteczki?

Hamak, drapaczek, obraz - bazarek dla RITY * PILNE!!!

Kto przegląda forum