Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Przyczyną drgawek nie musi być koniecznie padaczka, mogą to być inne sytuacje, które spowodują zaburzenia czynności mózgu. Takie drgawki są nazywane drgawkami niepadaczkowymi.
Przyczyny drgawek niepadaczkowych:
– choroby wątroby,
– zatrucie (czekoladą, strychniną),
– silne zarobaczenie,
– zbyt niski poziom cukru,
– choroby nerek,
– niedotlenienie,
– niedoczynność tarczycy (u psów),
– obniżony poziom wapnia we krwi (suki po porodzie i karmiące),
– choroby zakaźne,
– gorączka i udar cieplny,
– niedobór witaminy B1 (u kotów),
– niektóre leki (np. ibuprofen).
najszczesliwsza pisze:Kitkę znalazłam pod łóżkiem dziecka, sztywną, zimną, zero reakcji, śluzówki sine, brak reakcji źrenic i oczu na dotyk...
Nie czytałem całości. Jednak nasilenie raportowania niewyjaśnionych zdażeń w miejscu i czasie powoduje u mnie wzięcie pod uwagę przyczyn nie będących w zakresie obecnych rozważań. Osobiście taki incydent zdażył mi się jednokrotnie w ciagu ostatnich 4 lat, gdy Pcimka miała anizokorię trwającą 2-3 dni. Z perspektywy czasu uważam, że moja decyzja o zaniechaniu panicznych ruchów była słuszna.Blue pisze:najszczesliwsza pisze:Kitkę znalazłam pod łóżkiem dziecka, sztywną, zimną, zero reakcji, śluzówki sine, brak reakcji źrenic i oczu na dotyk...
Wybacz PcimOlki - ale takie coś trudno zbagatelizować i zdawać się jedynie na długotrwałą obserwację. Tym bardziej że zaczynało się od łagodniejszych objawów, ten ostatni, jeśli to był atak padaczkowy - to był bardzo silny.
Staje się drogą przez mękę, gdy jest wykonywana chaotycznie i bez planu. Jak wykazałem powyżej, diagnostykę krwi można było wykonać kompletną za jednym podejściem. Szarpanie się, wielokrotne kłucie kota, który z opisu jest kotem bojaźliwym, nie przysłuży mu się dobrze. Diagnostyka zawsze winna być zoptymalizowana pod kątem najmniejszego narażania kota na stres. Tu brak optymalizacji w świetle dotychczas wykonanych badań (bo niedostateczne), co implikuje, ze decyzja jazdy do Łodzi również nie jest podjęta w sposób oszczędzający kota, bo wiele można było wykonać na miejscu wynosząc kota z domu jednokrotnie. Nie jest wykluczone, że uzyskane wyniki wyłączyły by konieczność wyjazdu.Blue pisze:...Diagnostyka nie jest koszmarną drogą przez mękę - podstawą tejże są porządne badania krwi.Wystarczy raz a dobrze, przebadać co trzeba i ile się da by wykluczyć podstawowe potencjalne przyczyny.
Anda masz rację..pisałam o tym chyba wczesniej,ze tasiemiec uzbrojony takie spustoszenie moze zrobic i ,ze zwykłe odrobaczanie guzik da.Trzeba krew przebadać.Po podaniu leku kot nie zawsze jest w stanie takiego "potwora"wydalić...
Kotka musi jeść, karmcie ją na siłę strzykawką zmiksowanym kurczakiem czy rozwodnioną karmą mokrą.
najszczesliwsza pisze:Jutro robię jonogram i w kierunku robali z krwi. Jeśli jakimś cudem uda się pobrać mocz, to mocz też zaniosę do labu. Wyniki będą po południu.
Wypisałam co jest w tym labie jako jonogram, czy jeszcze poziom jakiegoś pierwiastka zrobić?
No i czekam na wynik konsultacji w ASie, dzięki casica, dorzucę te wyniki z jutra jakby co.
I filmik nakręcę.
PcimOlki pisze:Staje się drogą przez mękę, gdy jest wykonywana chaotycznie i bez planu. Jak wykazałem powyżej, diagnostykę krwi można było wykonać kompletną za jednym podejściem. Szarpanie się, wielokrotne kłucie kota, który z opisu jest kotem bojaźliwym, nie przysłuży mu się dobrze. Diagnostyka zawsze winna być zoptymalizowana pod kątem najmniejszego narażania kota na stres. Tu brak optymalizacji w świetle dotychczas wykonanych badań (bo niedostateczne), co implikuje, ze decyzja jazdy do Łodzi również nie jest podjęta w sposób oszczędzający kota, bo wiele można było wykonać na miejscu wynosząc kota z domu jednokrotnie. Nie jest wykluczone, że uzyskane wyniki wyłączyły by konieczność wyjazdu.
najszczesliwsza pisze:
Moje myślenie to jeden wielki chaos i tyle.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 79 gości