johaśka pisze:heloł

juana - nie to ładne co ladne tylko co się komu podoba

Małgoś mówisz pokrywanie siwków....
ciekawe kiedy ja w końcu zajade do fryzjera... cały czas mi nie po drodze a i czasu brakuje...
podjadę tak kolo 13-14 o ile nic nie zmieni moich planow

będę dryndać wcześniej

kurcze, żeby mnie się chciało tak, jak mi sie nie che....
najchętniej bym przegonila Rudolfa i sie polożyla spać
normalnie zajął pół łóżka.... po skosie....
miłego dzionka

O, Asia na posterunku, cześć

!
Ja u fryzjera byłam...o rany, nie pamiętam

.
Z odrostami jakoś sobie radzę.
Miałam kiedyś osobistego fryzjera, chłopak z domu dziecka, patologia rodzinna, w sumie smutna historia.
Z moją Roksaną do szkoły chodził, no i tak zawsze chciał tym fryzjerem zostać....
I co ciekawsze, szkoły żadnej fryzjerskiej nie skończył, ale miał niesamowity talent w rękach, prawdziwe powołanie

.
Teraz pracuje w bardzo drogim gabinecie, ponadto jest osobistym fryzjerem niejakiego Richiego Younga ( albo Yunga ), nie wiem, jak to się pisze. Richie gra taki jakiś dziwny rodzaj muzyki, ale w Niemczech jest gwiazdą.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Richie jest łysy

.
No tak, i wyszło szydło z worka...że fryzjer rodzaju męskiego, to niemal zawsze.....fryzjer

.