Dziś było na cito rtg, bo Miś kompletnie odmówił jedzenia i znów bardzo ciężko oddychał.
Zadzwoniłam do wetki z pytaniem co robić i miałam umówiony rtg oraz konsultację nawet bez pytania czy mogę (oczywiście nie mogłam ale co z tego...

).
Rtg klatki piersiowej, serce i płuca - ok. Rtg zatok - również. Nawet nie wiedziałam, ze rtg zatok bez premedykacji praktycznie się nie udaje - u Misia udało się za 3 razem. Dla mnie to było straszne bo wetka już nie chciała się 5 raz naświetlać i to ja miałam maksyalnie mocno przycisnąć pycholek Misia do stołu. Zacisnęlam zęby, Misiowi obiecałam indyka i gotowaną rybkę (wcześniej mu obiecałam woła) - i udało się.
Wetka po zdjęciach osłuchała Misia i powiedziała, ze gdyby nie widziała zdjęc to miałab y podejrzenie, że Miś ma wszystko w płucach, tchawicy i zatokach. Tak mu strasznie rzęzi. Dla tego kota każdy oddech to wysiłek.
Dostał nitromint - gdyż gdy go dostał w połączeniu ze sterydem w piątek to była znaczna poprawa, a w sobotę już dostał sam steryd. Zobaczymy.
Są dwie drogi poszukiwań - astma i podłoże kardiologiczne.
Być może panikuję i niepotrzebnie stresuję kota dodatkowymi badaniami. Pewnych rzeczy nie przeskoczę, nie przeskoczę swojego lęku gdy patrzę jak oddycha pełnym otwartym pyszczkiem, jak łapie każdy oddech, jak każdy oddech to dla niego wysiłek. Chciałam dzisiaj położyć mokre ręczniki na grzejniki, bo u mnie jest cieplej i jest bardziej suche powietrze niż u Aleksandra59 - ale grzejniki są zimne. Zostawiłam otwarte okno, aby się wietrzyło, chłodziło - Miś leżał na moim łózku w pokoju z zamkniętymi oknami.
nie wiem co się dzieje z Misiem u mnie. Nie wiem co mam robić dalej. Cieszę się, ze Miś nie ma polipów, choć wetka mi dzisiaj tłumaczyła, ze jak są małe to mogą być niewidoczne na rtg, tylko dopiero na rynoskopii, a na to badanie się przynajmniej na ten moment na pewno nie zdecyduję. Cieszę się, że Miś ma ładne czyste choć astmatyczne płuca.
Z drugiej strony skoro charczenie i sapanie Misia pojawiło się po pierwszym zapaleniu górnych drog oddechowych to znaczy że to jest coś co jest nabyte, co się pojawiło i dlatego tak mi zależy na tym, aby to wyleczyć - ten kot naprawdę nie czuje się - przynajmniej u mnie - komfortowo.
Plusem wielkim całej sytuacji jest to, że w lecznicy Miś się bez problemu daje mi tulić, trzymam go na rękach, wycałowuję za wszystkie czasy i na zapas i chyba jest tak, ze trochę pamięta, ze wprawdzie zabieram go w jakieś malo przyjemne miejsca, ale jednak jestem git - nie ucieka w popłochu przede mną, teraz gdy lezał na łózku mogłam go pogłaskać.