
Stosuję metodę izolacji pulsacyjnej - na początku nowy domownik jest zamykany osobno w pomieszczeniu i urągają sobie przez drzwi. Jak się im znudzi, wypuszczam gada na trochę, póki się nie wezmą za łby. Jak się wezmą albo zaczną wyć - rozdzielam. I tak w kółko, stopniowo wydłużam czas kontaktu, a izolacja daje każdemu kotu trochę oddechu od nowej sytuacji.
Widok zestresowanej rezydentki jest przykry - niech Mama dużo ją pieści, daje smakołyki, przytula czy też nosi na rękach (jeśli lubi), żeby nie czuła się odtrącona. Z nią pierwszą się witajcie, pierwsza niech dostaje jedzenie albo smakołyki. No i trzeba czasu i cierpliwości.



