
Więc trochę, choć mi troche późno i praktycznie ... nie wiem co pisać...

więc tak :


to dzisiejsza prezentacja

Były lepsze ustawienia, ale kolejny raz nie udało mi sie zrobić zdjęć w ruchu komórką. Np w czasie balansowania na grzejniku panelowym, za który wpada ogon i się tam rusza, co oczywiście prowokuje kota do łapania... no i wiadomo...
Po tych wszystkich antybiotykach, co też od razu pisałam, wszystkie objawy kupowo-żołądkowo-jelitowe [chyba] przeszły. Na stres podobno nałożyła się biegunka, która sprowokowała więcej bakterii, które...itd. Migdał został wyleczony wirtulanie, bo ani razu nie udało mi się zabrać go do lecznicy - chodziłam sama i dokładnie opowiadałam o kupie głównie , bo inne zachowania i 'wyglądy' były normalne. Prawie.
Zrobił sie duży. Przytył. Z całą pewnościa nie jest małym, delikatnym kotkiem


Nieśmiałym jest tylko nadal jak ktoś przychodzi - siedzi w norze, po dłuższym czasie o ile jest spokój i nikt po domu nie gania, wychodzi, spogląda zza winkla i ucieka natychmiast jak ktoś ruszy ręką

Morela - Migdał , bez zmian. On próbuje, ona burczy. Nie ma łapoczynów, poza tym, że młody odwróconą tyłem Morelkę, próbuje dotknąć łapą, za co natychmiast zostaje ostro zwyzywany.
Zdaża sie, że kotka się zapomni i dotkną sie noskami, ale - wbrew moim oczekiwaniom - nic z tego nie wynika, bo jak Morela sie zorientuje, że się zapomniała , to przy następnej próbie wydowywa się z niej lwi ryk. I tyle.
Do mnie ma stosunek ... przyjacielski


I oczywiście żadne kolanka, na rękach sztywnieje, pazury są nietykalne. Ale nie robi krzywdy, popiskuje nadal cieniutko, mruczy i ogólnie idzie z nim wyrobić towarzysko. Wyjada Moreli, pcha jęzor do puszki z groszkiem [lubi tę wodę], do pomidorów...
Ale Boo, która go wczoraj widziała, mówi , że jest piękny...

