Uff... dawno nie zagladalam. Po kolei. Wizytacja z Child Centre spoko - pani na wstepie zoczyla Bezmozga i Futrzaka, stwierdzila ze sliczne koteczki i ze ona ma takiego samego jak Parowa. Futro szybciutko wpakowala sie pani na kolana i trzeba bylo ja stamtad zabierac przemoca, zeby pani mogla w papierkach pogrzebac.

Pogadala, pogadala, zweryfikowala sobie termin porodu bo miala tylko ten zliczony przez polozna, zauwazyla brak czujek dymu i spisala zgloszenie do strazy pozarnej (sa obowiazkowe i musza zostac zamontowane) i w sumie byloby na tyle. A! I jeszcze zostawila nam grafik nieobowiazkowych zajec w Child Centre. Takich dla mamus z dziecmi. Jak maly bedzie mial z miesiac to juz takie play group beda nas obejmowaly. Rozumiem, rozwoj spoleczny maluszka...
Przygotowania do Swiat... Leza i kwicza i chyba tak zostanie. Od tygodnia mam silne skurcze, nasilajace sie popoludniami. Nie sa regularne, ale mocne, nie miewalam dotad takich akcji. W srode mielismy wizyte u poloznej, stwierdzila ze to normalne "braxtony", tylko silne bo maly jest duzy. Do tego dochodzi bol w dole miednicy - tez standardzik, ale lazenie po ulicy z wlasna pipa w garsci jakos nie wyglada wytwornie. Zdaniem poloznej mamy "big & strong baby" - na owo "big" juz mnie tylek boli, ale "strong" cieszy niezmiernie. Niemniej jednak zalecila lezenie jesli skurcze sie beda nasilaly, nie panikowanie, ale polozenie spakowanej do szpitala torby w zasiegu wzroku.

Wyglada wiec na to, ze Swieta beda w wersji minimalistycznej w tym roku bo po prostu nie polaze, nie postoje, nawet z siedzeniem bywa roznie. W tej chwili koncentrujemy sie na nie wypuszczaniu mlodego przed styczniem i to jest priorytet - chcielibysmy zeby jeszcze ze 2 tygodnie wytrzymal, zeby sobie dorosl ile ma dorosnac.
Wczoraj przyszla posciel do lozeczka, reszta ubranek (to co kupilam dawno temu a nie wzielam ze soba), zaslonki i firanki na okno do dziecinnego pokoju, torba spakowana lezy niemal w drzwiach domu, w sumie jestesmy gotowi. Tylko nie do Swiat.
Dora, do czego strzelalas?
