Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
No, ciocie kochane, miło, że o mnie pamiętacie, bo powiem wam, że pańcia to już kompletnie zajęta tymi dwoma małymi pokurczami, to znaczy Nowym, na którego pańcio Junior mówi "Fistek" a przede wszystkim Kartoflem. Na Leona pańcia się drze "Won, zboczeńcu!" no a Gabunia pańcię dla siebie ma tylko wieczorami, jak się kładą spać.
Z tym Leonem to niezłą polewkę miał pańcio zanim wyjechał, bowiem wyobraźcie sobie, że Leon uważa, że pańcia to jego narzeczona jest. Kartofel nie wydawał mu się zagrożeniem, ale Fistek jest jednak od Kartofla sporo większy, na kolana pańci się pcha i wszędzie za nią drepcze krok w krok. Pańcia już od tego lekkiej wariacji dostaje, bo normalnie ruszyć się nie może, a Fistek lata jak torpeda i nijak go zmylić, tak jak dawało się zmylić kartofla.
O czym to ja...? A, no więc Leon w obliczu takiego zagrożenia fistaszkowego uznał, że najbezpieczniej będzie związek z pańcią skonsumować. I co i rusz czyni w tym kierunku próby. A swoje waży, niebacznie przez pańcię odkarmiony. Pańcia wrzeszczy, że jej rajstopy drze, albo siniaki robi na plecach, pańcio się kula ze śmiechu i troskliwie pańci doradza, by się przy Leonie nie schylała, a teraz sobie pojechał i zostawił pańcię z tym wszystkim, bo i Junior rozpoczął jakieś szkolenia i też go nie ma całymi dniami.
Ale właściwie to czy ja nie powinienem zacząć od początku?
Od początku, to pańcia pojechała na harcerskie mikołajki trochę niespokojna, bo kartofel jakiś marudny jej się wydawał. No, ale na imprezce szybko wszyscy osiągnęli wysokość przelotową i jak pańcio po nią przyjechał, to balanga dalej trwała w najlepsze, tyle, że na ulicy. Pańcio nie czekał, aż sąsiedzi wezwą policję, tylko wciągnął pańcię do samochodu i uciekł, zostawiając resztę harcerzy śpiewających na głosy "Szumi ognisko i płoną knieje" - czy jakoś tak. Pańci udało się przemycić butelkę z resztą likieru kawowego, ale nie zdołała się narąbać w domu jak zamierzała, bo okazało się, że Kartofel przestał chodzić.
Pańcia wytrzeźwiała w mgnieniu oka, zabrała jasiek i poszła spać na kanapie na dole, by Kartofla pilnować, bo wydawał się dość wystraszony tym, że tylne łapki odmawiają mu posłuszeństwa. Mówi, że nie dlatego się nie wyspała, że musiała Kartofla utulać i wynosić na siusiu i podawać mu wodę. Nie. Ale to jest nie do pojęcia, mówi pańcia, ile hałasu wytwarza piątka wesołych szczurzyczek, latających po klatce. Poszły spać dopiero jak się rozwidniało, i pańcia też.
Długo nie pospała, bo zaraz obudziła pańcia i pojechali z kurduplami do weterynarza. Fistek dostał jakiś zastrzyk i Kartofel też. Spał potem prawie cały dzień, ale wieczorem wstał i wyszedł na siusiu samodzielnie, w sensie, że na własnych łapach.
I na razie chodzi. Pańcia dawno usiłuje zmusić pańcia do wyjazdu do innego weta,tego dużo dalej, by Kartoflowi zrobić solidny przegląd, ale pańcio wiecznie nie ma czasu.
To Kartoflowi sie polepszyło, za to z Fistaszkiem gorzej. Skubaniec wychodzi już bez smyczki, bowiem bardzo szybko załapał, gdzie się wraca - co więcej wprowadził nowy obyczaj. Do tej pory, obaj z Leonem grzecznie czekaliśmy pod drzwiami, aż pańcia nas wpuści, a Fistaszek po prostu zaczyna szczekać. Pańcia od razu się wytresowała i leci otworzyć drzwi.
Zwłaszcza o piątej rano.
Co drugi raz pańcia biega za Nowym z latarką i studiuje te kupy, które Nowy produkuje. I ostatnio produkuje kupy brzydkie i plackowate, co pańcię bardzo martwi.
Choć dziś Junior powiedział, że rano kupa miała swój kształt. Ale ciągle jest jasna, a zdaje się, że powinna być ciemna.
Poza tym Fistek usiłuje pożreć wszystko, awanturuje się by wleźć pańci na kolana, siedzi pod klatką szczurci i czeka czy mu coś nie spadnie, a swoje chrupy połyka niczym indorek. Z szybkością światła.
A i jeszcze został wykąpany. Potem pańcia ubrała go w szlafroczek, co bardzo mu się nie podobało, usiłował się wytarzać w czymkolwiek...

a potem był na pańcię obrażony.

...ale za to teraz ładnie pachnie.