Z mojego punktu widzenia, nie byłabym tak liberalna.
Wyjaśniać na spokojnie tak, jak ktoś już po takowe wyjaśnienia się zgłasza, sam dzwoni, sam szuka.. znaczy się ma wątpliwości, potrzebuje poparcia, argumentów.
W akcji medialnej- brutalna prawda obdzierająca ludzi z myślenia stereotypowego, czy wygodnickiego

Tak wygodnickiego, bo znam za wielu ludzi, którzy do sobie wygodnej tezy szukają argumentów, to oni wierzą, ze za wydawaniem na zwierzęta nawołują nawiedzeni, no stereotypowa babuleńka z gromadą kotów w domu i smrodem, albo paniusia wydająca na yorka kaftanik 2000 zł. Ale nie o to chodzi, a raczej o to, ze dziad , pradziad o nic więcej się nie troszczył, byle by coś rzucić do miski psa, kot wyżywi się sam, leczenie fanaberie.. a zwierzęta zawsze były. I tu się wierzy w to co wygodne, przyjmuje się za prawdę to co jest wygodne, pozwala oczernić oponentów (kociarze, nienormalni), a racjonalizuje z góry założoną tezę, ze na zwierzaka wstyd wydać, bo są głodujące dzieci.. a później ta osoba wydaje, na, przepraszam, duperele, więcej na piwo i rozrywki w miesiąc, niż kosztowałaby sterylka suki, którą ma się kilkanaście lat.
Trzeba potrząsnąć, wyzbyć złudzeń, zrobić im czarny PR.. niech nie czują się w porządku z swoimi przekłamaniami
Wq się. Idę na spacer
