Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Miss pisze:Mój mega-złośliwiec daje sobie obcinać pazury, ale każde wyjście do weta oznaczało rozlew krwi kilku osób. W dwóch różnych klinikach było tak, że przy każdorazowym zastrzyku kota musiało trzymać 3-4 osoby, weci wychodzili do niego w ogromnych rękawicach. Któregoś razu musiałam pojechać do innego weta. Nastał moment zastrzyku, a ja zaczynam tłumaczyć, że trzeba zawołać więcej osób. Na co pan doktor mi odpowiada:
- to wszystko kwestia podejścia
I w tym momencie po prostu robi kotu zastrzyk![]()
Nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa, a on do mnie mówi:
- to jest Twój kot, nie możesz się go bać. On czuje Twój strach i odpowiednio na niego reaguje.
Od tamtej pory nie mam już takich problemów ze swoim grubasem
rude_futro pisze:To jeszcze jedno pytanie:
Dziś nadszedł TEN DZIEŃ, kiedy ja i mój zakocony TŻ postanowiliśmy poznać swoje koty. On ma trzyletnią sterylizowaną koteczkę, raczej nieśmiałą, bardzo ciuchutką. Mój kocur to jest zupełne jej przeciwieństwo- furiat, który wciąż domaga się uwagi. Martwimy, czy wszystko pójdzie dobrze. Zapoznanie będzie na jego terenie, bo ma większe mieszkanie i większe możliwości izolacji w razie rozlewu krwi.
Miał ktoś podobną sytuację?
ka_towiczanka pisze:rude_futro pisze:Nie przeprowadzam się, chcemy je poznać ze sobą, bo oboje dużo pracujemy, oba koty czują się samotne. Czasem też chcemy spędzić kilka dni ze sobą, co jest niemożliwe- żadne z nas nie zostawiłoby swojego kota bez opieki, a nie chcemy angażować nikogo z zewnątrz.
Jak mieszkałam z rodzicami, mieliśmy kilka kotów (ostatni dom na podmiejskiej wsi, czego to ludzie z auta nie wyrzucą) i proces poznawania się nie był jakoś szczególnie trudny. Nowy kot po prostu przychodził. Tylko właśnie jest różnica- moje rodzinne koty zawsze żyły w ilości większej niż jedna sztuka.
Wiesz co, koty, które mają się widywać tylko od czasu do czasu i tak się raczej nie zaprzyjaźnią, raczej będzie to każdorazowy stres dla każdego z nich. W dodatku jeśli Twoja kocia jest wrażliwa i delikatna, odchorować może wizytę u dominującego kocura, on zaś będzie bronił swojego terytorium. Takie częste "wpadanie z wizytą" kotów, na pewno nie zrobi im dobrze, to nie psy. Jeśli będą musiały być kilka dni razem, po prostu zorganizujecie im osobne pomieszczenia, wg mnie takie "zapoznawanie" w Waszej sytuacji jest bez sensu.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], muza_51 i 171 gości