Vaderek zaliczył dzisiaj kolejny zastrzyk, i jakoś tak dzisiaj sprawniej to poszło, maluch nawet się bardzo nie zestresował tym zastrzykiem, chyba biedaczek coraz bardziej się przyzwyczaja do tych wizyt i zastrzyków

chociaż w trakcie podróży to on jest wzorowym kotkiem - ładnie sobie leży, nie płacze, no aniołek!
niestety nie było jakiejś widocznej poprawy jak byliśmy u weta, chociaż teraz na wieczór troszkę zaczęły zmieniać się dźwięki wydawane przez Andrew, więc może coś się ruszy (musi!). W poniedziałek będzie ostatni zastrzyk, a do poniedziałku powinna zajść widoczna poprawa! bo nie ma innej opcji!
Dzisiaj kociak nieco się wyluzował - chociaż jak wróciliśmy od weta to akurat była "akcja odkurzanie" - Andrew zaparkował się w szufladzie, a potem razem z innymi kotami dekował się jak najdalej od odkurzacza, a na koniec zaparkował się w budce na drapaku, gdzie mam do niego łatwy dostęp

no i oczywiście wygłaskałam go i wydrapałam, aż mi nawet brzusio wywalił do miętolenia, ale szybko się zreflektował, że tak blisko to jeszcze nie jesteśmy...a teraz leży w pokoju na fotelu z pozostałymi kotami- normalnie szok! jeszcze wyjdzie na odważnego kota, tylko niech maluch wyzdrowieje!