Wczoraj po raz pierwszy się najadł, czyli zostawił trochę jedzenia w misce. Po kwadransie wrócił i dojadł, no bo przecież nie można przewidzieć, kto by się tym dobrem zaopiekował.
Wieczorem miał nieprzyjemną przygodę, przygryzł sobie ząbkami języczek i nie potrafił się z tym uporać. Ja też nie wiedziałam, co z nim się dzieje, bo szarpał z uporem mordkę to lewą, to prawą łapką. Bałam się, że zrobi sobie krzywdę. TŻ go trzymał, a ja rozchyliłam mu szczękę i za chwilę znów brykał szczęśliwy.
Zaczął też podjadać suchą karmę, szczególnie tę drobniejszą, Felusiową. Śmietankę chłeptał, wysuwając odrobinę języczek.
Wieczorem przygotowałam miskę cieplutkiej wody, posadziłam go w niej i dobrze umyłam tyłeczek. Potem siedziałam z nim w łazience przy grzałce, wycierałam go i suszyłam. Nawet tak bardzo nie protestował, choć pewnie zachwycony nie był

Noc nam minęła spokojnie. Feluś jak zwykle spał przy głowie, ssąc moją rękę, a Szczuruś w nogach. Dla Antosa zostało miejsce na środku, z czego skwapliwie skorzystał.Tak więc spałam obłożona trzema kotami.
Kawka się strasznie obraziła i nawet nie nocowała w sypialni
