No właśnie - samo zło, trudno się dziwić, jak sama widziałam, jak z tych rąk obrywał gazetą od pani, do której kotki przychodził na parapet. Albo jak go jakiś kretyn psem poszczuł (na smyczy), bo sąsiadka go namówiła...
Dwa lata to sporo, ale widzę, że dzikuskom łatwo to oswajanie nie idzie - mój to głaskanie czasem wydaje się lubić - np. głaszczę go gdy podaję mu jeść i wtedy grzbiet podnosi do góry i wydaje się zadowolony- będzie z 1,5 roku jak dokarmiam go przez okno a od jakichś niecałych 10 mies. przychodzi też do domu. Myślę, że może miał kontakt z człowiekiem, ale jedynie gdy był mały, potem nie. Albo wcale nie miał. Ogólnie mam wrażenie, że on się bardzo miota między chęcią i niechęcią do człowieka. Z jednej strony są zrywy, kiedy się zbliży, z drugiej nie ma chęci na zbliżenia innego dnia. Ale potrafi ogromnie wzruszać. Z początku przychodził tylko po jedzenie i uciekał od razu przez balkon. Po jakimś miesiącu-dwóch takiego przychodzenia przyszedł na kwadrans w ulewę, przycupnął tuż przy balkonie - wytrzymał ten kwadrans i uciekł

ale potem następnym czy jeszcze następnym razem wszedł, pospał z godzinę, i... obudzony, dziki kot wskoczył na łóżko na którym siedziałam, przysiadł na pupie

i położył mi przednie łapy na kolanach. W szoku byłam, wzruszyłam się, że tak się zbliżył - wyglądał, jakby chciał podziękować za "nocleg" (znów była ulewa

)
I tak się facecik miota ale jest bez porównania lepiej niż było.