Witam !
Sledzę ten post i jestem zachwycona pani determinacją , Nawet w czasie takiej nieciekawej pogody jest pani u kotków, aby je dokarmić. Cieszę się, że jest coraz więcej takich ludzi jak pani, o takiej głębokiej empatii w stosunku do naszych młodszych braci. Należę - mówiąc nieskromnie - również do takich ludzi. Mam kocura w domu, dokarmiam u mojej teściowej 2 bezdomniaki i na działce 2 kotki, w tym jedna głuchą kotkę, dla której mąż zrobił śliczny domek na zimę. Mam również sąsiada działkowego, który od kilku lat dokarmia ze mną koty na działce, ale 3 już straciliśmy, bo prawdopodobnie zostały otrute przez ludzi nieżyczliwe im ( prawdopodobnie ze względu na hodowane na działkach gołębie ). U mnie w mieście nie ma czegoś takiego jak darmowa kastracja bezdomniaków,miasto się tym nie interesuje, nie ma też prężnie działającej Fundacji, która choć trochę przyczyniła by się do zmniejszenia populacji. Dlatego u mnie w mieście jest dużo takich nieszczęsć, ale zapaliło się chociaż światełko w tunelu, bo obok mojego bloku powstały 2 domki dla kotów wybudowane prawdopodobnie przez spółdzielnię mieszkaniową. To wszystko jednak za mało niestety. W większych miastach troszkę więcej się robi w tym temacie. Pozdrawiam i życzę dalej takiej wytrwałości i miłości do kotków.
