Przed kilkoma minutami wróciłam z wieczornego spaceru z Fioną. Psica zatrzymała się na tarasie wyraźnie niespokojna. Coś czuła. Nie musiałam się bardzo wysilać, żeby domyślić się, co. Schodziła z tarasu, wyraźnie szła do budy, wtedy ją zawróciłam. Już wiedziałam, że gdzieś bliziutko siedzi nasz biało rudy przybysz. Ponieważ przez dwie ostatnie noce znikało jedzenie tylko z wieczornych miseczek, nocnych już nie, nie planowałam wystawiania dzisiaj chrupków. Ale w tej sytuacji chyba nie miałam wyjścia. Teraz biało rudy wcina pod drzwiami mojego domu.
Stałam w oknie i przyglądałam mu się w idealnej ciszy. Nie wiem, czy mnie wyczuł, czy pamiętał, że ostatnim razem zobaczył w oknie człowieka, podniósł głowę i znowu dłuuugą chwilę patrzyliśmy na siebie. Może to jest sposób, żeby się jakoś do niego zbliżyć? Nie wygląda jak kot potrzebujący pomocy. Przeciwnie. Jest tłuściutki z czystym pysiem. Ale mimo to chciałabym się przekonać, czy chciałby ewentualnie zamieszkać w domu. Jeśli tak, przygarnę go, przygotuję ładnie do adopcji i poszukam domku. Aż żal, żeby się włóczył po nocach.
Ale zrobię to tylko pod warunkiem, że za jego wyraźną zgodą, jeśli będzie chciał.
Jest piękny.
Codziennie czeka na mój powrót. Po mniej więcej trzydziestu minutach wystawiam miseczkę z jedzeniem i po następnych trzydziestu minutach chrupeczków już nie ma. Dzisiaj czekał, aż wrócę z Fionką.
Nie mogę wyjść z podziwu, że kot tak dobrze odżywiony jest w stanie wchłonąć dwie miseczki pożywnego suchego. Czyżby tylko tak dobrze wyglądał? Niemożliwe, bo futerko ma króciutkie, zatem to nie tylko wrażenie wielkości przez puchatą sierść.
No nic, będziemy obserwować sytuację.
Koral się chyba starzeje. To był kiedyś dość samodzielny kotem, w umiarkowanym stopniu potrzebujący bliskości ze mną. Teraz właściwie mam go na kolanach zawsze, gdy usiądę choć na chwilkę. I śpi przytulony do mnie. Nie odstępuje mnie na krok. Ma dopiero 8 lat, za wcześnie na takie starcze zapędy
W ogóle koty mi się wyraźnie zmieniają. Zosia też coraz częściej domaga się aktywnie głasków, nawet zaczęła dawać brać się na ręce. Wprawdzie na krótką chwilę, ale kiedyś było to w ogóle nie do pomyślenia, a ja szanując jej wolę, nigdy nie próbowałam na siłę przytulać. Teraz przychodzi sama. Może to wieś robi z nich takich przytulaków? A może faktycznie wiek?
Jutro nieodwołalnie kąpać będę Fionkę, po dokładnym wyczesaniu.