
Ja jestem zwolenniczką izolowania kotów, jeśli dochodzi do aktów przemocy. Żeby się najpierw oswoiły z tym, że ktoś nowy jest domu, z jego zapachem i obecnością. Puszczałabym je po mieszkaniu na zmianę.
Czy kocurek jest już bezjajeczny?
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
aurorka pisze:Witajcie, nie wiem czy zagląda tu ktoś jeszcze, ale proszę o poradę. Mój rezydent, kocurek ma pół roku i jest u mnie od 3 miesięcy. 5 dni temu wzięłam 3 miesięczną kotkę i się oczywiście zaczęło. Na początku rezydent chodził za mała, wąchał ją i próbował pacać łapką po ogonie czy główce, ale przy bliższym kontakcie odskakiwał jak oparzony. Było też oczywiście syczenie i warczenie. Małe jak to małe było na luzaku i za mocno się nie przejmowało. Po 3 dniach koty zaczęły się ganiać i wyglądało to w miarę niewinnie. Natomiast od wczoraj kocur gania małą, bije ją, napada i gryzie w kark dosyć mocno
. Staram się nie wtrącać, ale ona jest 2 razy mniejsza i średnio sobie radzi z tym dzikusem. Często te bitwy kończą się jej miałkiem. Ciężko jest na to patrzeć i słuchać. Poza tym mała jest delikatna bardzo miziasta i boje się, że kocur mi ją zwyczajnie zastraszy bo już teraz czasem się chowa i śpi na przykład w jakimś kącie. Poza bitwami koty trzymają się raczej z daleka, nie jedzą razem, nie śpią itd. Czasem kicia nie może przejść spokojnie po pokoju bo rezydencik ją napada. Powiedzcie czy to jest jeszcze normalne czy już nie bardzo. Czy takie łapanie za kark można akceptować? Czy może rozdzielić je na jakiś czas? Trochę się boje, że z towarzyskiej, wesołej kotki mała przemieni się w wystraszoną i wylęknioną kulkę. Będę wdzięczna za jakiekolwiek rady.
ajna81 pisze:z tym czekaniem bardzo różnie bywa.
Aktualnie w moim domu mam cztery koty (i psa), a u mamy dwie koteczki.
Gdy doszedł pierwszy kot do rezydenta - Dzidka, miłość pojawiła się od razu.
Gdy przychodziły kolejne tymczasy, Dzidek względnie akceptował je po około tygodniu. Jednak profilaktycznie łapą dostawały. Teraz mam na stałe cztery koty i stworzą zgrane stado.
U mojej mamy było nieco inaczej. Zuza (pomimo, iż mieszkała u mnie 2 miesiące, z moimi kotami) tak się u mamy zadomowiła, że gdy pojawiła się Nutelka (obie miały około 4 m-cy) to Zuza mało jej nie zabiła. Wojna trwała miesiąc. Teraz kochają się nad życie!
Z kolei moja świętej pamięci Kocia, nigdy nie zaakceptowała żadnego kota i trzeba było w domu kierować ruchem. Ale chyba była naprawdę WYJĄTKOWYM egzemplarzem. Gdy wprowadzm nowego kota (po kwarantannie, około 2 tyg) jeśli nie ma przelewu krwi nie ingeruje w ich kocie sprawy i specjalnie nie ograniczam kontaktu. Muszą się same dogadać. Nie znam historii, aby kot zabił kota.
Przy wprowadzaniu nowych kotów, niezbędne jest zrobienie badań na FIV i Felv.
aurorka pisze:Jeszcze nie niestety. Ostatnio pytałam pani wet o kastracje, ale odpowiedziała, że za wcześnie bo nie ma jakiś tam ząbków jeszcze i lepiej żeby go powtórnie zaszczepić przed kastracja bo długo chorował. Za niecałe 3 tyg. mamy kolejny termin szczepienia i wtedy mamy się umówić na kastracje, ale w tej sytuacji 3 tygodnie wydaje się wiecznością, a kotek jest dosyć waleczny i daje popalić malej.
aurorka pisze:Może mu pazury obciąć żeby nie dawał jej tak popalić.
jozefina1970 pisze:aurorka pisze:Może mu pazury obciąć żeby nie dawał jej tak popalić.
To nie jest zły pomysł. Jak czekałam na Puszkę, to prosiłam panią, żeby jej pazurki obciąć i z Mrusieldą też pojechałam do weta, żeby jej obciąć - zawsze to bezpieczniej.
aurorka pisze:Racja chyba tak zrobię w poniedziałek bo rezydencik miał obcinane jakieś 2 tygodnie temu, ale już mu odrosły i ma szpony brr. Mała ma natomiast takie szpileczki kłujące. W relacjach między nimi widać małą poprawę. Już rezydent nie boi się wejść do kuchni jak jest mała (wcześniej stał na progu), a teraz oboje wiją się pod moimi nogamiDziś to już się w ogóle zszokowałam bo weszły po moim prysznicu do łazienki, zamknęłam drzwi i koty ułożyły się na praniu w niewielkiej odległości od siebie. Kocur co prawda analizował przegnanie młodej, ale chyba parówa w łazience sprawiła, że odpuścił. A ile się musiałam nagimnastykować żeby pójść po aparat. Byłam zwinna jak kot
![]()
Oczywiście różowo nie jest. Kocurek nadal nie hamuje agresji i spuszcza solidny łomot małej, no ale ta nauka chyba długo potrwa skoro rzadko kiedy reaguje na piski, syczenie czy warczenie młodej heh.
imajka pisze:Jak walczyć z taką agresją?
Nie pomagało ani rodzdzielanie kotów, ani podwójne kuwety i miski (teraz zresztą to jest niemożliwe), zawsze ją gdzieś dopadł. Drzwi sam sobie potrafi otworzyć.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Marioorava i 76 gości