przed chwila skasowala mi sie moj opasly post wiec po krotce - "moje skorki" - Teofil, Teodor i Taduesz - były takie same jak inne.
po złapaniu umieściłam je najpierw pierwotną 2, teraz Tadeusza w łazience, w której nie mają gdzie, naturalnie dla siebie, się skryć czy uciec. 2 dni miałay święty spokój, byłytak ulokowane, że w razie co ja miałam do nich łatwy dostęp (domek koci z otwieranym sufitem), ominęłam łapanki, gonienie, i tym samym nie myślały, że chcę je zamordować. Jeżdziłam z nimi normalnie do weta ( bez obraźeń , strat, wyrywania się) - z dwoma już chyba z 10 razy, z Tadeuszem na razie 3, zawsze bez problemu. Choć ja zawsze sprawdzam kociambra, zabezpieczam się i lecznica "czai bazę" w razie co. Przerzucałam je bezstresowo (właz kontenera, włas domku, plus otwaranie dachu i przepychanie doopska, w razie oporu, teraz po prostu branie pod pachę i do kontenera). Ale one były przestraszone na początku (zmiana całego kociego świata) , ale "dostraszałam" ich dodatkowo i nie stresowałam. Przy podrzucaniu smakołyków jak widziałam że się luzowały 2,3 dnia rozpoczełam głaski, spokojnie powoli. i potem już to co zwykle. Wczoraj głaskałam pierwszy raz Tadeusza i karmiłam z ręki, widziałam że jest ostrożny ale panicznie się nie boi, więc spróbowałam karmienia z ręki (nie jadł za dużo ze względu na nadżerki) i o dziwo prawie spałaszował mi palca (ze smaku, nie był to zamach na moją rękę

).
Teodor (100% czarnego) i Teofil ( szaro-biały) są już na końcówce doleczania i będę szukać im domu, bo są już kochane i miziaste.
Tadeusz (czarny z mini krawacikiem) na doleczenie i trochę zaktywizowanie go (moje koty i jego brat go trochę obfukują i mało odważny jest, ale faflun jest jeszcze, więc powoli).
Nie były w podpiwniczeniu, ale tam kociambry mialy spokoj i siebie wiec nie bylo tragedii, ja przynajmniej spokojnie popakowalam je do pojedynczych i podwojnych transporterow, nie byly na trasie gdn-waw, ale to tez chyba nie jest tragedia, nie gonilam ich, nie zaganialam, nie wylapywalam z dziur wszelakich, tylko ulokowalam w spokojnym miejscu, do ktorego byl jednoczesnie latwy dostep i troche dalam im odsapnac.
Zdjęcia słabe , bo aparat szwankuje. dzikie dziki Teodor, Teofil i Tadeusz:





sobotni Tadeusz (pierwsze mruczanki, mizianki i ugniatanie) EDIT. zabrany w sobotę, zdjęcie z wtorku

