ni mom casu, kruca bomba
ni mom casu
(wiem, że cytat brzmi inaczej)A jak zacznę pisać, to zawsze za długo.
Może w punktach?
1. W sobotę TŻ zabrał Lukrecję do wetek na drugi koniec miasta, bo nie dość, że rozdrapana, to jeszcze chciałam żeby zajrzała w paszczę pod kątem tego ułamanego kła i sprawdziła, czy ta wydzielina w uszach to już kłopoty, czy właśnie taki syfek, który jest pierwszą oznaką, że zastrzyk przestaje działać i że wszystko swędzi.
Lukrecja całą drogę płakała w przenosce, ale jak TŻ mówił do niej, żeby się nie martwiła, że niedługo wróci do Lokiego, to przestawała krzyczeć. No, na hasło Loki przestawała płakać.
U wetek też ponoć tak było.
- zastrzyk sterydowy dostała
- z kłem ok, mimo, że krótszy przez ułamanie
- uszy zostały wyczyszczone, rzeczywiście nadmiar wydzieliny, związany z nasileniem się stanu alergicznego
2. Po powrocie Lukrecja poszła pocałować Lokusia i Lokuś też dał jej buziaczka - Romeo e Giulietta, normalmente
3. Jesień w pełni - koty przestawiły spanie - od 18-tej wpadają w głęboki sen
- Romeo zaczął przychodzić do mnie na kocyk i spać "do towarzystwa"
- Lukrecja przychodzi, jak Romeo śpi i stara się ułożyć w pobliżu, jakby obok grzejniczka, ale jeszcze bez przytulanek - wiadomo, że jak się zacznie macanko, to się skończy lizankiem, a to Zdzisię wkurza, więc w efekcie będzie gryzionko
4. Jesień w jeszcze większej pełni, bo oba koty leżą ze mną w łóżku i im to nie przeszkadza;
wprawdzie Lukrecjusz wstaje zazwyczaj o 1.50 i wychodzi znaleźć sobie inne miejsce, a Lukrecja zazwyczaj za nim, bo a nuż coś ciekawego się przydarzy, ale generalnie, nie czuję się już jak parszywa owca w rodzinie, którą Kot Pierworodny omija szerokim łukiem
5. Jesień, zatrważająca jesień - Lukrecja sypia czasem ze mną pod kołdrą (potem jednakowoż dla ochłody przenosi się na moje plecy)
6. Jesienny Lukrecjusz wskoczył dziś o poranku na mój lekko zapadnięty brzuch i zaczął mruczeć (lubi takie zapadnięte tłuszczyki, czy to jesień?)
7. Lukrecja pożera wszystko z kośćmi i chce więcej (kradnie Lokusiowi, a co), Lukrecjusz na wszystko kręci swoim arystokratycznie umaszczonym noskiem. Mięso za zimne, mięso niepokrojone, mięso typu indyk, mięso z minimalną kosteczką, mięso typu kurczak z odrobiną skóry - a fe. A fe and a fe! Żołądki kurze też dziś były a fe.
Lukrecjusz prosi o
zanabycie białej krzyżowej, względnie łososia, bo takich plebejskich potraw jak Lukrecja, to on nawet końcem pazura nie tyka.
No chyba że są
lekko utytłane w
najtańszej saszetce z rossmana
8. Zdjęcia Lukrecjuszy są gdzieś w aparacie, ale marne i nie ma ich kiedy zgrać, cóż - jesień
9. Neurotyczne zachowania Lukrecjusza związane z piwnicą zniknęły
jak rękę uciął, podejrzewam więc, że były to szczury wędrujące kanałami ciepłowniczymi
(powinnam mieć zniżkę w czynszu, za posiadanie kota, którego zapach mogę co jakiś czas rozsiewać po piwnicy)10. Bym co jeszcze napisała o kotach, ale - jesień
11. Jesień, więc dziś stawiałam bańki Małemu Dużemu - koty też chciały, ale nie miałam czasu - spieszyłam się do pracy
Cały czas myślałam, że jest jesień, mało tego byłam przekonana, że jeszcze 3 tyg. listopada przede mną, a tu mi ktoś uświadomił, że pojutrze już grudzień
Jak to grudzień, to znaczy że jakieś mikołajowe prezenty mam wymyślić?
Nie chce mi się, no po prostu nie mogę się do tego zmusić - to pewnie jesień
W tym roku mikołaj zostaje odwołany, przyjdzie wyłącznie do kotów, tylko prezent muszę odkopać z kąta i odkurzyć z kocich kłaków
Grudniowi nadchodzącemu bezpośrednio po listopadzie mówimy stanowcze - raczej chyba nie.
No ni mom casu, kruca bomba, na żaden grudzień.
Od razu zaznaczę, na samiuśkim wstępie, że uważam, iż sprzątanie jest dla
gópków - jestem chyba gópkiem do sześcianu, bo musze zacząć sprzątać, bo Wigilia w tym roku u mnie.
Czy ja już się chwaliłam moim absolutnie zerowym poziomem cnót gospodarskich?
Chwaliłam
Czy ja już wspominałam, że chodzenie po sklepach, to jest coś, czego nienawidzę bardziej niż chamskich facetów z dwoma spasionymi pseudowilczurami na przejściu przez jezdnię?
Grudzień powinien poczekać, aż wreszcie uporam się z tą potworną jesienią.
Jesienią, jesienią sady się rumienią, ale ja nie.
Ja siedzę nastroszona jak kwoka na grzędzie i jak mnie kto podq...i to dziobnę.
Jesień - pora dla dziobiących. Dla wierzgających, dla gryzących i żądlących.
Grudniu, poczekaj chwilę, bo się muszę trochę zregenerować po tej jesieni.
Eh, ty Grudniu, ty, eh.
Ale za to 20 grudnia nie zjem ani grama, ani najmniejszego, sparszywiałego okruszka jakiejkolwiek jarzyny; brokułowi zaśmieję się prosto w jego aroganką twarz, a mrożonce warzywnej hortexu najprawdopodbniej pokażę mój wypięty oraz goły zadek. W tym celu otworzę drzwi zamrażarki i wyeksponuję sempiterna nuda - uczynię to, gdy wszyscy będą spali, żeby jednak zachować resztki pozorów bycia w normie
To piękny plan.
I tylko dla niego zgadzam się na nadejście grudnia.
Czego i wam życzę drodzy słuchacze atque podczytywacze
