edit_f pisze:Kinga Warmijska pisze:No właśnie tak, albo nawet -no, wiem, że to utopia, ale czemu nie próbować - organizować w gminach akcje bezpłatnych (czyli płatnych przez gminę) sterylizacji. Bo na wsi nikt nie wyda ani złotówki na tak nieprzydatne zwierzęta jak pies czy kot ...
jak jeszcze miałam siłę, oglądałam te wypasione hamerykańskie dokumenty o policji dla zwierząt itp.. tam jeździły takie samochody/lecznice.. wpadali tam, gdzie jest duży problem i od razu ciachali na miejscu.. w tym wypasionym samochodzie..
no tak, lubimy te same programy

. Już widze gmine finansującą sale operacyjną na kółkach

Poza tym, nie wiem, czy to kwestia lepszych materiałów, czy niższych standardów, czy stwierdzenia, że małe zło jest lepsze niż duże zło, ale tam nie było mowy o kontroli rany pooperacyjnej, ( operacjobus odjeżdżał w siną dal i nie wracał) ani o antybiotyku. I już widze jak ludzie zamykali te zoperowane zwierzaki na trzy dni , żeby je obserwować. Równie wyraźnie widzę polskiego chłopa wpuszczającego gadzine do domu, by mogła w cieple i czystości dojść do siebie
To bardzo trudny temat, co wymysliłam jakąs propozycję, to ją za chwilę wykasowałam, bo stwierdziłam, że jest nierealna.
Jeżeli jakaś akcja uświadamiająca, to musiałąby chyba byc w porozumieniu z wetami od dużych zwierząt, takich co przyjeżdzają do "pożytecznych" zwierząt. Jakby taki wet zagadnął o konieczności sterylizacji psów i kotów pałętających się u chłopa po obejściu , to może by zadziałało. Tylko wetowi, który przyjechał zaszczepić 20 świń nie będzie się chciało zajmować pierdołami

. W wersji jeszcze bardziej utopijnej taki wet pyta chłopa czy jest zainteresowany, bierze jego dane i przekazuje do ośrodka(?

) koordynującego akcję. Jak akcja się zaczyna, ośrodek dzwoni do chłopa i uzgadnia z nim kiedy, z czym i gdzie ma podjechać.
Wiem, zawsze miałam zbyt bujną wyobraźnię
