Maluchy bardzo powoli aklimatyzują się w nowym miejscu. Wczoraj pierwszy raz udało mi się pogłaskać Maję. Tradycyjnie Gucio jest zawsze o krok przed nią. Najważniejsze, że jedzą, cały urobek ląduje w kuwecie i nie uciekają w panice, a jedynie cały czas trzymają dystans. Fotele i sofa zostały odsunięte, aby nie mogły
bezkarnie chować się pod nimi. Wczoraj od pani usłyszałam: "jaka ta Maja urodziwa, to pysio, wąsiki!". To chyba dobrze wróży?
Na firmie po kilku tygodniach nieobecności pokazała się mama
pszczółek!

Niestety nie potrafią mi powiedzieć, czy ma znów kociaki, czy karmi. Będziemy łapać i wet zweryfikuje. Jesli będzie ok, to ciachamy, przetrzymam ją w łazience i raczej zostanie wypuszczona.