Megana pisze:Eru, ciocia Ania znowu zaginęła w akcji.
Nie zgineła, nie zaginęła, ale ledwo żyje i nie zaglądała na forum (co już świadczy o ciężkim stanie!).
Co do 'akcji', to czeka mnie eksmisja lisa z osiedla, który jest moim nowym stołówkowiczem i próbuje polować na moje koty(!!!), ale zadowala się -póki co- kaczkami w parku!

Jeszcze mi lisa brakowało do szczęścia!
Ze zwykłych spraw- mam megapierdolnik w pracy (od tygodnia muszę być w
fabryce po 10-12 godzin, próbując gasić rozliczne "pożary"), a w domu -w związku z przyjazdem Miśka i Lali śpię max 2-3 godziny. Wyglądam jak zombie...
Ale po kolei.
Zdecydowałam się na przywiezienie Miśka i Lalki, pomimo, iż nie ma jeszcze ciężkich mrozów ani śniegu, ale oba -każdorazowo po moim przyjeździe na wieś- praktycznie nie wychodziły z domu, leżały w piernatach albo na poduchach przy piecu, podnosiły się tylko na jedzenie.
No i Misiek -mistrz szantażu i rozgrywek emocjonalnych- zafundował mi rozdzierającą scenę. Otóż, kiedy 2 tygodnie temu wyjeżdżałam ze wsi do Warszawy, pobiegł za samochodem, skoczył mi na maskę samochodu, spadł z niej, a następnie wspiął na drzwi od strony kierowcy. Wysiadłam, wzięłam go na ręce, wycałowałam, wygłaskałam, posadziłam na słupku od bramy i poszłam do samochodu (czułam się koszmarnie, jak uciekający złodziej!), a on po płocie biegł za mną...
Rozpacz! Matka nawet zasugerowała żebym została (cholera, żebym tak mogła zostać, ale nie mam ani dnia urlopu!

), w milczeniu, z zaciśniętymi gardłami pojechałyśmy, obiecując sobie, że za tydzień zabieramy je do Wwy. Obie pamiętamy, że po podobnej akcji (kiedy Misiek pobiegł za samochodem) w maju, przepadł na 10 dni, a ja szalałam ze strachu o niego...
Zabrałam obu do Warszawy, Muki z Maćkiem jeszcze zostały. Muki jest absolutnie kanapowym, nakolankowym kotkiem, ale Maciek-to dzicz kompletna. Nie wiem jak my przeżyjemy przywiezienie kolejnych dwóch kotów do Warszawy, bo Maciek, owszem, przychodzi na jedzenie, śpi w łóżku, załatwia się do kuwety, ale natychmiast po śniadaniu wychodzi na cały dzień na polowanie (z napchanym brzuchem!) i wraca dopiero o 16.00, przed wieczornym karmieniem. Boi się wszystkiego, tylko ja mogę go dotknąć, a do panicznej ucieczki zrywa się gdy usłyszy choćby szum elektrycznego czajnika...
Jak takiego znerwicowanego, niezależnego kota zamknąć w małym mieszkaniu, w bloku, pełnym różnych odgłosów?
Wiem, że nie mam innego wyjścia, ale moment przywiezienia odwlekam do dużych opadów śniegu albo ciężkich mrozów. Póki co zrobiłam im nowy domek z grubego styropianu i wstawiłam do stajni... Muki jest gotowy do zabrania, ale jest absolutnie sparowany z Maćkiem, nie mogę ich rozdzielać, on by sobie sam nie dał rady (zawsze śpią wtulone w siebie, wylizują się, Maciek strzela Mukusiowi baranki, razem szaleją). Muszą razem zostać i razem będą zabrane.
A
Misiek z Lalką nudzą sie potwornie (!), jęczą, że im gorąco (zakręciłam kaloryfery, więc ja marznę, a one leżą najchętniej na kamiennym parapecie

), że chcą na wieś (były w ten weekend, i jak wyrwały przed siebie z domu -skacząc jedno nad drugim, byle szybciej wydostać się z domu- to wróciły dopiero o północy), przewalają z boku na bok, chodzą od okna do okna i tęsknie patrzą na park. A matka podpuszcza je dodatkowo, bo pokazuje im, że karmię koty w parku...
Śpią cały dzień, więc po południu zaczynają łazić, łażą w nocy, popiskują, pomiaukują, szurają w kuwecie (a ja mam odruch zrywania się na równe nogi, gdy tylko pazurek skrobnie w kuwecie), jedzą pierwsze śniadanie o 2.30-3.00 rano, drugie o 5.30. Dom wariatów! Jakbym miała dwa niemowlaki w domu, do których wstaje się bezustannie w nocy- bo karmienie, bo kupa, bo siku...
Gdybym wiedziała, że prognozy pogody nie sprawdzą się, że jeszcze nie będzie opadów śniegu (które prognozowano), tobym ich jeszcze nie zabierała, tylko poczekała aż im tyłki zmarzną i skruszałe, wdzięczne losowi za alternatywne lokum w stolicy, zabrała.
Tak więc stan na dzisiaj: mam dwa kocury w domu, dwa na wsi, i -z wyjącymi w samochodzie kotami- wachluję się z i do Warszawy... Zarąbiście!
Fajnie jest poleżeć...

...ale równie fajnie powietrzyć futro
