No, oby. Zawiesiłam 12 sztuk ogłoszeń + informacja w lecznicy (znają mnie, więc wiedzą gdzie odsyłać, a i tak kartka jest, że gdyby ktoś pytał to mają mój telefon przekazywać).
Na razie nikt nie dzwonił
On musiał się "zgubić" dzisiaj, bo ani głodny nie jest, ani aż tak przerażony (nie wygląda jakby dłużej niż kilka godzin był w nieznanym dla siebie otoczeniu), ani brudny (stópki ma bielutkie, bardziej niż u Frotki i Sary).
Rozsiadł się na łóżku i chyba nie zamierza się przesunąć

a ja spać bym chciała iść
Chrupnął jeszcze kilka ziarenek RC Intestinal (ciekawe co w takim razie jadł do tej pory

), na Acanę spojrzał i olał.
Wylazł do mojego taty i od razu strzelił baranka

do mnie sam nie chciał wyjść spod łóżka, więc podejrzewam że musiał mieć jakiegoś "pana".
Jak się go za bardzo po brzuchu potarmosi, to strzela fochy i zaczyna powarkiwać i syczy

Weterynarza też oczywiście obsyczał i obwarczał.
W kuwecie jeszcze nie był, ale widział gdzie jest postawiona. Mam nadzieję, że mu będzie odpowiadać drewniany żwirek

bo nie zamierzam mu specjalnie innego kupować
Jeśli mieszkał w moim bloku, to mógł nie wychodząc na dwór przejść z drugiej klatki do pierwszej (mojej), bo na strychu jest normalne połączenie pomiędzy dwoma klatkami. Do piwnicy nie mógł wejść (tylko na taki korytarzyk z którego jojczał jak go znalazłam, bo wszystkie drzwi do głównej piwnicy są szczelnie zamknięte, bez szpar na dole), więc albo wszedł przez drzwi wejściowe do klatki, albo mieszka/mieszkał w pierwszej lub drugiej klatce mojego bloku. U kilku sąsiadów byłam, ale oni nie zgubili kota (jedna sąsiadka ma identycznego, ale trochę starszego i aż poszła sprawdzić czy na pewno jej kot siedzi w domu, ale tak - siedział).
W dalszych blokach też szukałam wywieszonych ogłoszeń o zaginionym kocie, ale oczywiście nie znalazłam.
Ktoś go rozpieszczał smakołykami kocimi, bo reaguje na szelest torebki (przyniosłam sobie morele suszone paczkowane), ale nie chciał kurczakowych pasków Miamora
