[Białystok11]nadal kociakowo :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 20, 2011 10:34 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

J.D. a co sądzisz o domu, w którym ludzie gotują na gazie , palą świece wieczorami i piją dużo gorącej herbaty? Oddałabyś kota do domu, w którym w każdej chwili zwierzę może spłonąć lub wylać na siebie wrzątek?

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Nie lis 20, 2011 10:37 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Ja też wychodziłam z założenia, że jak ktoś odpowiedzialny to dopilnuje... Do czasu, aż jeden z moich tymczasów wypadł z nowego domu z balkonu i do tej pory się nie znalazł. A dom też był super hiper sprawdzony, pytali o wszystko, tylko ten balkon... Oddałam i teraz żałuję, że wcześniej nie wymagałam zabudowanego balkonu. Od tej pory nie będę oddawać kotów jak ktoś nie ma zabezpieczonego i nie zamierza osiatkować albo zabudować balkonu. Jak ktoś dzwoni i się dziwi, że w ogóle istnieje taka potrzeba, to dla mnie automatycznie coś jest nie tak, taka osoba nie będzie też być może potrafiła przewidzieć, że kot może uciec przez drzwi, że może zachorować itd. Sama nie mam zabezpieczonego balkonu, ale to dla mnie nie jest tłumaczenie, że ja upilnuję to i przyszły DS upilnuje... To że nie mam zabezpieczenia to tylko daje mi świadomość jak mało trzeba, żeby kot wyskoczył, wlazł na barierkę, wyskoczył za ptaszkiem etc. Dlatego strasznie mnie dziwi takie podejście niektórych DT 8O Ciekawa jestem, czy macie kontakt ze wszystkimi oddanymi tymczasami i czy wiecie czy aby na pewno ŻADEN kot nie uciekł w ten sposób..

I co do wizyt przedadopcyjnych. Czasem wystarczy pytanie czy ktoś się zgadza.. Jak ma coś do ukrycia, to wiadomo, że będzie kręcił i się nie zgodzi, zazwyczaj jak ludzie są w porządku to sami zapraszają i nie mają nic przeciwko.

Bakteria

 
Posty: 205
Od: Sob mar 07, 2009 16:24

Post » Nie lis 20, 2011 10:39 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Dwa miesiace temu oddalam kotka. Sama go zawiozlam, bo staram sie zawsze tak robic. Mialam watpliwosci, ale kota zostawilam jednak. Chata, super warunki, kobieta mloda tylko z 9 letnia dziewczynką, maz za granicą, w podworku drugi dom i mama, ktora ma 2 koty i pieska. Wszystko cacy cacy, ale zastanowil mnie tekst tej kobiety, jak zapytalam, czy miala juz kota. Odpowiedziala, ze miala malego rudaska, ktory sie przyblakal i byl kilka dni, ale sobie poszedl i nazwala go łajzą. Jakos mi sie swiatelko zapalilo, ale zaufalam tej babie i kotek zostal. Czulam sie jakos dziwnie jak odjechalam spod jej domu. No ale pomyslalam, ze bedzie dobrze, bo tak chcialam myslec. Okazalo sie, ze kotek miesiac temu sobie poszedl. Niby szukala, plakaty rozwieszala, ale kotek przepadl. Obejrzala sie ze nie ma kotka w nocy, no ale bylo ciemno, a na drugi dzien do pracy pojechala i zaczela rozgladac sie za nim dopiero wieczorem jak obiad zrobila. I co mam teraz zrobic? co ja moge, nawet mi ta umowa do niczego sie juz nie przyda.
Uwazam, ze jak sie ma watpliwosci, kota nie oddawac i tyle. Sprawdzac trzeba balkony i robic wizyty poadopcyjne koniecznie i to nie dzwonic tylko jechac i przekonac sie jak kot sie zachowuje, jak czlowiek zachowuje sie do swojego juz zwierzaka. Pierwszy raz mialam watpliwosc, ale wyszlam z zalozenia, ze takim sposobem to nie wydam zadnego, no i zostawilam go biedaka. I co to zmienilo w jego zyciu, ze zabralam z ulicy jak i tak na nia trafil. Nie moge sobie darowac.
Posle babe na czarne kwiatki na dogo.
Tutaj podaje jej dane, zebyscie wiedzialy i nie oddawajcie jej kotka, prosze Was o to. Powiedziala, ze jeszcze nie ma nastepnego, ale szuka, bo koniecznie musi byc taki sam jak Kuba. On byl zwyklym buraskiem. Nie wiem jak mam zyc ze swiadomoscia, ze mimo iz mialam watpliwosci zostawilam go tam. Moze oddala bulowi do zabawy, moze zamordowala, moze nie dawala jesc, moze dla chinczyka sprzedala???????bede teraz do konca zycia sie zastanawiac co sie stalo. Mogla zadzwonic do mnie, ale wytlumaczyla sie ze nie miala nr tel. do mnie, a przeciez zadzwonila z ogloszenia na BO. Mogla dac ogloszenie na BO, ze kotek uciekl, ale tego nie zrobila, dlaczego?????
Nie dawajcie kotka tej babie:
tel:69307530*, a mieszka na ulicy Zascianki 27. Jest mloda ok.30 - 32 lata, mieszka z corka 9 lat, a w podworku drugi dom, w ktorym mieszka matka z 2 kotami i pieskiem.
jestem zalamana.
moj nr tel: 789 084 913
gg: 7163414


Obrazek
jankowska.irena@wp.pl

pinokio_

 
Posty: 1375
Od: Wto mar 09, 2010 20:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie lis 20, 2011 10:41 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

asika5 pisze:Tygrysa nie ma nadal. Cała noc czuwałam przy oknie i wołałam. Z rana szukałam i ani śladu :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:


bardzo cię przepraszam ale o tym właśnie cały czas wałkuję-są zdarzenia,które można przewidzieć...
moje koty też KIEDYŚ wychodziły...
trzymam :ok: :ok: :ok: aby kotek odnalazł się cały i zdrowy!
i może kup szelki? po prostu...

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 10:47 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

beata87 pisze:J.D. a co sądzisz o domu, w którym ludzie gotują na gazie , palą świece wieczorami i piją dużo gorącej herbaty? Oddałabyś kota do domu, w którym w każdej chwili zwierzę może spłonąć lub wylać na siebie wrzątek?

kpisz czy o drogę pytasz? spłonie tylko kot? dom nie? w takich przypadkach ludzie UWAŻAJĄ bo sami poniosą straty...jeśli kot jest gupi i wypadnie z balkonu to tylko jego strata czyż nie?
żenada....
Ostatnio edytowano Nie lis 20, 2011 10:51 przez J.D., łącznie edytowano 1 raz

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 10:51 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

jeżeli ktoś obawia się kosztów osiatkowania to w LeroyMerlin jest siatka za 18zł (cienka wytrzymała żyłka - siatka służy do ochrony drzew przed ptakami) http://www.leroymerlin.pl/produkty/siat ... 0473.html# (koszt podobnej siatki w sklepie zoologicznym 50-60zł
w ramach zachwalania osiatkowania balkonu - pięknie się latem prezentują na siatce rośliny pnące ;)
Obrazek

Mo-ty-lek

 
Posty: 1286
Od: Pt sie 15, 2008 14:50
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie lis 20, 2011 10:54 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Bakteria pisze:Ja też wychodziłam z założenia, że jak ktoś odpowiedzialny to dopilnuje... Do czasu, aż jeden z moich tymczasów wypadł z nowego domu z balkonu i do tej pory się nie znalazł. A dom też był super hiper sprawdzony, pytali o wszystko, tylko ten balkon... Oddałam i teraz żałuję, że wcześniej nie wymagałam zabudowanego balkonu. Od tej pory nie będę oddawać kotów jak ktoś nie ma zabezpieczonego i nie zamierza osiatkować albo zabudować balkonu. Jak ktoś dzwoni i się dziwi, że w ogóle istnieje taka potrzeba, to dla mnie automatycznie coś jest nie tak, taka osoba nie będzie też być może potrafiła przewidzieć, że kot może uciec przez drzwi, że może zachorować itd. Sama nie mam zabezpieczonego balkonu, ale to dla mnie nie jest tłumaczenie, że ja upilnuję to i przyszły DS upilnuje... To że nie mam zabezpieczenia to tylko daje mi świadomość jak mało trzeba, żeby kot wyskoczył, wlazł na barierkę, wyskoczył za ptaszkiem etc. Dlatego strasznie mnie dziwi takie podejście niektórych DT 8O Ciekawa jestem, czy macie kontakt ze wszystkimi oddanymi tymczasami i czy wiecie czy aby na pewno ŻADEN kot nie uciekł w ten sposób..

I co do wizyt przedadopcyjnych. Czasem wystarczy pytanie czy ktoś się zgadza.. Jak ma coś do ukrycia, to wiadomo, że będzie kręcił i się nie zgodzi, zazwyczaj jak ludzie są w porządku to sami zapraszają i nie mają nic przeciwko.

Bakteria
postępując w ten sposób Ty nie tylko pomagasz kotom-Ty zmieniasz świat na lepszy :ok: :ok:
a przecież o to nam wszystkim chodzi...

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 10:59 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

J.D. pisze:Mam kota-Brykiet się zwie...Najcudowniejszy kot pod słońcem...Bardzo przypadł do gustu p.Uli T.
z salonu dla psów....w/g waszych standardów [moich też] powinnam była go oddać-świetny dom :ok: tego jestem pewna...jednak najpierw stworzyłam pewien scenariusz,który mógłby się zdarzyć choć nie musiał...i nie chodziło tu o balkony czy okna.....pomyślałam o dziecku...synek pani Uli miał wtedy 3,5r.....i nie chodziło o to ,że Brykiet zrobiłby krzywdę małemu...pomyślałam:Brykiet jedzie do nowego,nieznanego miejsca-stres-obcy ludzie-obce koty-obcy pies-i w tym wszystkim mały chłopiec-jak go uchronić w razie czego?...pani Ula zrozumiała o co się martwię...
trzeba starać się przewidywać...to wszystko..... bo potem jest tylko żal...
bardzo żałuję,że Brykiet nie trafił do domu pani Uli ale gdyby w razie draki całego zwierzyńca stała się krzywda małemu chłopczykowi NIGDY bym sobie tego nie wybaczyła...


a więc na świece i wrzątek będą uważać, ale na 3,5 letnie dziecko już nie? a co jeśli kot spali sobie wąsy? a co jeśli kotkom przytnie się pazurki tak żeby nie mogły zadrapać ludzkiego bobasa?

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Nie lis 20, 2011 11:08 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

znam kobietę, która ma w domu 4 dorodne, dorosłe koty, niemowlę i kilkuletnie dziecko i wszyscy żyją w zgodzie ;)

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Nie lis 20, 2011 11:14 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

beata87 pisze:
J.D. pisze:Mam kota-Brykiet się zwie...Najcudowniejszy kot pod słońcem...Bardzo przypadł do gustu p.Uli T.
z salonu dla psów....w/g waszych standardów [moich też] powinnam była go oddać-świetny dom :ok: tego jestem pewna...jednak najpierw stworzyłam pewien scenariusz,który mógłby się zdarzyć choć nie musiał...i nie chodziło tu o balkony czy okna.....pomyślałam o dziecku...synek pani Uli miał wtedy 3,5r.....i nie chodziło o to ,że Brykiet zrobiłby krzywdę małemu...pomyślałam:Brykiet jedzie do nowego,nieznanego miejsca-stres-obcy ludzie-obce koty-obcy pies-i w tym wszystkim mały chłopiec-jak go uchronić w razie czego?...pani Ula zrozumiała o co się martwię...
trzeba starać się przewidywać...to wszystko..... bo potem jest tylko żal...
bardzo żałuję,że Brykiet nie trafił do domu pani Uli ale gdyby w razie draki całego zwierzyńca stała się krzywda małemu chłopczykowi NIGDY bym sobie tego nie wybaczyła...


a więc na świece i wrzątek będą uważać, ale na 3,5 letnie dziecko już nie? a co jeśli kot spali sobie wąsy? a co jeśli kotkom przytnie się pazurki tak żeby nie mogły zadrapać ludzkiego bobasa?

beata czy Ty wiesz co się dzieje jeśli sprowokowana zostanie "szczepa' kotów? czy wydaje ci się,że jest mozliwość zapanowania nad tym? jesteś doprawdy śmieszna jesli tak sądzisz!!!Ja widziałam jak krzyk jednego kota pobudził inne koty i co się działo...
p.Ula ma jednak wyobrażnię i to z troski o dziecko nie wzięła Brykieta,nie wzięła też innego kota mając pewnie przed oczami wizję,którą jej przedstawiłam...

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 11:18 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

beata87 pisze:znam kobietę, która ma w domu 4 dorodne, dorosłe koty, niemowlę i kilkuletnie dziecko i wszyscy żyją w zgodzie ;)

mówię to o DOKOCENIU OBCYM DOROSŁYM DUŻYM KOTEM a nie o tym co kto już ma-p.Ula też ma spory zwierzyniec...
nie rozumiesz o czym mowa? zresztą-to była decyzja p.Uli jako matki...jej zapytaj ..
rozmowa z Tobą to jak orka na ugorze-Ty świata nie zmienisz -to Ciebie trzeba edukować 8)
moje nowo narodzone dziecko spało z kotami,póżniej raczkowało z kotami,psami i zającem...
Ostatnio edytowano Nie lis 20, 2011 11:24 przez J.D., łącznie edytowano 1 raz

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 11:22 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Tak, to prawda, ze jak jest jakies zamieszanie to koty sie frustruja i moze byc niebezpiecznie. Widzialam jak koty napadly na psa. Jeden zaczal na psa fuczec, i w jednej sekundzie wszystkie koty rzucily sie na psa.
moj nr tel: 789 084 913
gg: 7163414


Obrazek
jankowska.irena@wp.pl

pinokio_

 
Posty: 1375
Od: Wto mar 09, 2010 20:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie lis 20, 2011 11:24 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

J.D. pisze:
asika5 pisze:Tygrysa nie ma nadal. Cała noc czuwałam przy oknie i wołałam. Z rana szukałam i ani śladu :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:


bardzo cię przepraszam ale o tym właśnie cały czas wałkuję-są zdarzenia,które można przewidzieć...
moje koty też KIEDYŚ wychodziły...
trzymam :ok: :ok: :ok: aby kotek odnalazł się cały i zdrowy!
i może kup szelki? po prostu...


niektóre koty tak jak ludzie nie lubią ograniczeń i Tygrys taki właśnie był.
Czyli dom wychodzący to według ciebie dom w którym kot jest wypuszczany na szelkach? Kot to nie pies a i psa spuszcza się ze zmyczy, żeby sobie pochasał.
Nie zaśmiecajmy watku przepychankami, to kotom nie pomoże.
J.D. równo ty jak i DT kotkowa pomagamy bezdomym zwierzętom, chociaż przy tej skali bzdomności to jest nas za mało.
Problem tkwi nie w naszym podejciu do adopcji, a w ustawodawstwie tam powinny być zabezpieczone prawa i bezpieczeństwo zwierząt!

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

Post » Nie lis 20, 2011 11:30 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

pinokio_ pisze:Tak, to prawda, ze jak jest jakies zamieszanie to koty sie frustruja i moze byc niebezpiecznie. Widzialam jak koty napadly na psa. Jeden zaczal na psa fuczec, i w jednej sekundzie wszystkie koty rzucily sie na psa.

właśnie o tym mówię-koty rzucają się wtedy nawet na siebie i na tego kto stanie im na drodze...
to powiedziałam p.Uli i ona zrozumiała...
asika jak chcesz prawem zabezpieczyc bezpieczeństwo wychodzących zwierząt? chyba żartujesz...
tak -właśnie tak uważam-problem tkwi w waszym podejściu do adopcji...
każdy kot,który ucieknie powiększa rzeszę kotów bezdomnych...i tak w kółko
i to nie są przepychanki-wy potrzebujecie edukacji-statystyki to nie wszystko!!!
nie tylko ilość jest ważna-znaczenie ma też jakość i trwałość !!!!
co z tego jeśli znajdę dom dla 20kotów jeśli po roku połowa z nich już nie żyje? albo znów jest bezdomna? pytam:co z tego????
Ostatnio edytowano Nie lis 20, 2011 11:37 przez J.D., łącznie edytowano 1 raz

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 11:36 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

beata87 pisze:J.D. a co sądzisz o domu, w którym ludzie gotują na gazie ....


Zapomniałam wam cos powiedzieć :twisted:
W piatek w nocy siedząc przed komputerem postanowiłam napić się herbaty a że było juz póżno a mój czajnik ma sygnał syreny więc zdjęłam gwizdek i wstawiłam wodę. A że dopadło znużenie więc poszłam spać.
Nagle zostałam wybudzona przerażliwym wyciem Tygrysa, który niemalże wyważał drzwi wyjściowe. Wstałam i wielkie przerażenie 8O dym, że nic nie widać straszny smród, nie wiedziałam co się dzieje, bo oczywiście zapomniałam o czajniku.
Pomyślałam sobie że pali sie u sąsiadów. Ale niestety to było w mojej kuchni:(
Zdażyła, chyba w ostatniej chwili.
Więc sądzę, że w domu którym gotuje sie na gazie powienien być kot :ryk: :ryk:

Uratował nam życie a teraz zniknął ... a może przestraszył się tego dymu?

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek, Szymkowa i 223 gości