meg11 pisze:jimmy_lodolamacz pisze:Eh....ręce opadają. Chyba każdy kto chce wziąć kota pod opiekę zdaje sobie sprawę z tego, że będzie go utrzymywał...to logiczne jest, że przejmuje za niego odpowiedzialność. Pomoc finansowa nie jest udzielana dożywotnio. Każdy z nas deklarował pomoc w postawieniu kota na nogi. Tego kota widziałem w schronisku 10.10.11r. Nie wyglądął tak źle. W ten sam dzień ktoś go zabrał ze schroniska. Niestety został oddany ponownie po miesiącu. Wtedy szybko znalazł pomoc.
Mam wstręt do ludzi, którzy kłamią. 10 pażdziernika widziałeś kocinę w schronie i do tego nie wyglądał tak żle i tego samego dnia ktoś go wziął? Po miesiącu czyli 10 listopada ktoś go oddał i od razu znalazł pomoc.
Więc dlaczego gdy kot był jeszcze u ludzi bo według Ciebie do 10 listopada był. To 31 pażdziernika uzytkownik tego forum wystawił prośbę o pomoc temu kotu? bo umiera w schronie? Patrząc po czasie jak upłynął od wydania kota a przyjęcie z powrotem.
Wychodzi na to że ze schronu został wydany cięzko chory kot.
10 pażdziernika kot wyglada nieżle a 31 pażdziernika umiera w umieralni schroniskowej, bo jest cięzko chory.
W ciągu trzech niecałych tygodni- ma białaczkę, ciężką anemię, HIV i jeszcze kilka chorób.
To są fakty.
Chyba nie będziesz czepiać się kilku dni. Jak zobaczyłem w tym wątku zdjęcia Luckyego byłem przekonany, że go znam. Nie wiedziałem skąd go znam. Jedna z osób, która siedzi w schronisku zasugerowała, że on był z Kiwi. Wtedy sobie go przypomniałem i pisałem o tym w którymś poście. Nie pamiętam dokładnie tego kota, który był wtedy...natomiast pamiętam, że miał wybroczyny wokół oczu, tak jak Lucky. Nie ruszał się tylko siedział pod półką więc go nie zapamiętałem. Kiwi strasznie mnie zaabsorbowała. Mała bida z neurologicznymi objawami i kk. Przewracała się ciągle ale nie przeszkodziło jej to wgramolić się nam na kolana. Bardzo nas wzruszyła. Z tego wszystkiego nie myśleliśmy już o niczym innym tylko o tym jak jej pomóc. Dlatego nie dam sobie ręki obciąć ale jestem pewien, że to był on. Jego los był mniej-więcej taki jak opisałem w swoim poprzednim poście.
Jestem sobie w stanie wyobrazić to jak się czujesz w obecnej sytuacji. Chciałaś pomóc ale nie masz na to warunków. Moja żona zawsze mi powtarza: "wszystkich nie uratujesz..." i to mnie zawsze wkurza jak widzę Ciebie też. Nie możemy jednak ulegać rozgoryczeniu. To zabiera zapał i zniechęca innych. Każdy kto ma kota do wyadoptowania ma też prawo odmówić adopcji jeżeli uzna, że to nie jest dobre dla kota, ma na uwadze przede wszystkim jego dobro.
Jeżeli naprawdę zależy Ci na Luckym i jego powodzeniu to skończ się żalić. Wesprzyj działania związane z szukaniem domu dla Luckyego. Psujesz wątek swoimi wypowiedziami!