Witamy
Minął miesiąc i jakoś leci.
Trudno mi napisać coś nowego.
Filuś chyba potrzebuje więcej czasu na to, żeby się u nas odnaleźć. Poza tym zaliczył kilka wizyt u P. wet. i to go jeszcze bardziej "wyciszyło"... Po przyjeździe do nas miał problemy z pyśkiem, strasznie gubił sierść i na dodatek miał takie łyse placki ze strupkami, pod którymi była ropa

Dostał antybiotyk podskórnie, ponieważ doustnie nie było szans, żeby cokolwiek mu podać. Dopiero po kilku dniach dało się obejrzeć pychol od środka i zdecydowaliśmy się podać mu antybiotyk doustnie (przemyciłam tylko trzy dawki w żarełku, później już wyczuwał nosem i nie udało mi się) na tego pychola - pomogło, po dwóch dniach przestał ziać ropą i zaczął jeść tak fajnie, nawet się mył
Zrobiliśmy mu kontrolnie badania krwi - wyniki złe, ale lepsze od tych, z którymi przyjechał. P. wet. zrobiła mu testy FIV i FELV, wyszły ujemne, odporność ma nijaką, anemię. Dostał steryd. Od wczoraj widzę, że znów zaczynają mu siadać dziąsła...
W tym samym czasie Figa miała powtórkę "dziwnego" choróbska, też dostawała antybiotyk i kroplówki. Teraz czekamy na USG.
No i Fredzio zaniemógł. Nawet odpuszcza poranne wychodne. Jest osowiały, nie ma apetytu i nie mruczy. Martwię się, na razie jest jak jest.
Klakier jedynie jakoś sobie radzi, nie jest zbyt miły dla pozostałych kociastych: ma taki nawyk obronny, że każdego ogona trzepie łapką, gdy stanie mu na drodze. Wiem, że musiał się tak bronić w schronie, ale szkoda mi kiciów. Filuś to zna bo zna Klakiego od dawna i wie, że trzeba zejść mu z drogi, ale Figa (ufna taka) i Fredzio (zupełnie nieagresywny chłopak) trochę stresują się tym widzę. Fredzio zaczął syczeć i warczeć jak Klakier podchodzi bliżej
Figulka - młoda krew, jak tylko jej się polepszyło - szaleje, co jest pocieszające. Jeszcze leczymy mętne oczko
Dziękujemy za pamięć, mizianki i do rychłego
