PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 02, 2011 23:12 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

[quote="AdMakers":2dqd9yy6]no właśnie to jest kłopot
nigdzie nie mam wpisu, ani w książeczce ani w komputerze u weta a ja nie pamiętam czy akurat na to był szczepiony, boję się że nie[/quote:2dqd9yy6]

Jeśli kiedykolwiek był szczepiony [choć raz], to jest niemal 100% pewność, że na PP również. Stosowane standardowo szczepionki zawierają wirusy PP, calici i herpes. [Zakładam, że jakbyś prosiła o jakąś pojedynczą szczepionkę, to byś to zapamiętała - takie trzeba specjalnie zamawiać, bo weci ich rutynowo nie stosują].

Jeśli taka podpowiedź nie wystarcza, by Ci się coś przypomniało szukaj dorosłego, zdrowego, na pewno szczepionego dawcy.
Gotowej surowicy nie dostaniesz.
Ostatnio edytowano Śro gru 28, 2011 2:01 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro lis 02, 2011 23:16 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Jest tutaj tylu użytkowników i gości - proszę , czy może mi ktokolwiek pomóc....? mi i jedynemu kotu jaki mi pozostał -
Alex, który umrze jeśli nie dostanie odpowiednio szybko surowicy. Czy ma ktoś kota dawcę - który mógłby być dawcą krwi dla mojego Alexa?

AdMakers

 
Posty: 13
Od: Śro lis 02, 2011 22:40

Post » Śro lis 02, 2011 23:26 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Załóż nowy wątek - surowica pilnie potrzebna/Bydgoszcz - inaczej niewiele osób się dowie, że jest potrzebna. Wiem, że w Warszawie ostatnio mieli dawcę, ale nie wiem czy nie zużyli wszystkiego.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw lis 03, 2011 21:51 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

nasz wet stanął na wysokości zadania - mamy surowicę, jutro rano zastrzyk.. dziękuję za wszystkie informacje

AdMakers

 
Posty: 13
Od: Śro lis 02, 2011 22:40

Post » Wto lis 08, 2011 12:16 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Witam ponownie. Mam pytanie - co oznacza wersja poronna pp?? jak się objawia? w ile dni od kontaktu z wirusem sie pojawia? mój kot zmarł osiem dni temu, drugi dostal surowice 4 dni temu, dzisiaj chcial zwymiotowac, jest troche bardziej osowialy ale je i pije, choć je mniej. nie wiem co o tym sądzic.

AdMakers

 
Posty: 13
Od: Śro lis 02, 2011 22:40

Post » Wto lis 08, 2011 13:18 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Poronna postać choroby = choroba o przebiegu bardzo lekkim, o obrazie niepełnym, niekiedy niezauważona przez otoczenie; świadczy o wzmożonej odporności osoby zakażonej. (źródło PWN Encyklopedia)
...czyli ze słabszymi objawami.

Z tym twoim kotem - to bym zasięgnęła opinii weta co robić, mimo podania surowicy może nadal zachorować...

mata_hari

 
Posty: 172
Od: Czw wrz 15, 2011 13:17
Lokalizacja: Warszawa Śródmieście / Wawer

Post » Wto lis 08, 2011 14:55 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Wet powiedział, ze to taka zakaźna choroba, ze gdyby mial się rozchorować to by się rozchorował... ten sam wet nie potrafił stwierdzić pp u kota, który zmarł bo ja trafiłam na to forum za późno, a o surowicy dla kota - z kota - chyba nigdy wczesniej nie slyszal, musiałam go oswiecić... szkoda gadac. dzwoniłam do innych lecznic, co lekarz to inna opinia.. kot troche zjadl ale chodzi i mauczy albo spi.. ja mam wrazenie ze moze on teskni albo przechodzi slabszą wersję pp...

AdMakers

 
Posty: 13
Od: Śro lis 02, 2011 22:40

Post » Wto lis 15, 2011 18:36 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Dzisiaj mijają dwa tygodnie od śmierci mojego ukochanego kociaka Ryśka dlatego chciałabym się wypowiedzieć. Nadmienię, że Alex nie zaraził się, dostał surowicę, na czas dezynfekcji mieszkania był poza domem, dostał tabletki na podniesienie odporności. Ma się dobrze, myślę, że mogę już to powiedzieć, że sądzę, iż jemu się udało.
Rysio nie był zaszczepiony. Zwlekałam z tym i nie mogę sobie tego darować. Miał 6 miesięcy i zaczął posikiwać, postanowiliśmy go wykastrować. Kastrację przeprowadził lekarz w Schronisku (tej decyzji też nie mogę sobie darować), gdyż stamtąd go wzięłam jako 6 tyg. kociaka. Nie zdawałam sobie sprawy na co go narażam. Po kastracji przez pierwsze dwa dni czuł się dobrze, nie zauważyłam żadnych niepokojących objawów. Po trzecim dniu zaczął więcej spać, siadać w pozycji na przednich łapkach pod brzuchem, nie był skory do zabawy, jak zasypiał dość ciężko oddychał i wydawał mi się cieplejszy niż zwykle. Sądziliśmy, że to po kastracji taka reakcja. Szóstego dnia po kastracji rano zaczęły się wymioty, najpierw białe, pieniste, potem żółte. Przestał zupełnie jeść, siedział nad miską ale nie pił, pokładał się na podłogę i leżał jakby nieprzytomny. Nie miał biegunki. Zawsze przylepny kot zaczął nagle nas unikać, chował się do szuflady ze skarpetkami lub pod łóżko. Tego samego dnia poszliśmy do weterynarza, temperaturę miał 41 stopni, dostał lek przeciwgorączkowy, przeciwwymiotny, antybiotyk i elektrolity w kroplówce. Nie zrobiono badań krwi ani testu na pp. Z wenflonem odesłano nas do domu, na drugi dzień rano mieliśmy przyjść na kolejną dawkę antybiotyku. Całą noc wymiotował i strasznie cierpiał, choć nadal bez biegunki a ja poszukując pomocy trafiłam na ten wątek. Kota znalazłam rano schowanego za lodówką czego nigdy nie robił, nigdy się nie chował. Poszliśmy do lecznicy, poprosiłam o zbadanie krwi i zrobienie testu, choć miałam nadzieję, że to nie pp, z powodu braku biegunki. Rysio był już w stanie agonalnym i z minuty na minutę ginął w oczach. Temperaturę miał już tylko 37 stopni i tak niskie ciśnienie, że lekarz nie mógł znaleźć żyły by pobrać krew. Wbijał mu się w tętnicę na szyi. W międzyczasie dostał kroplówkę z antybiotykiem oraz elektrolity. Przestał wymiotować ale nie było z nim żadnego kontaktu. Test na pp wyszedł pozytywny.
Wyniki badań (gwiazdki oznaczają taką małą ilość, że nie wykrywalną):
WBC - 0,4
Lymph - ***
Mid - ***
Gran - ***
Lymph% - ***
Mid% - ***
Gran% - ***
RBC - 10,92
HGB - 14,3

Kreatynina - 1,31
Mocznik - 90,0
transaminaza alaninowa - 139
transaminaza asparaginowa - 87
Fosfotaza zasadowa - 39

Wątroba już nie pracowała.

Kroplówka się skończyła, lekarz powiedział, że jesli do dnia następnego do godz. 15-tej nie wstanie to już z tego nie wyjdzie. Stale jeszcze chciałam o niego walczyć. Nie dostalam informacji o mozliwości wszczepienia surowicy, dostałam kroplówkę do domu, miałam mu podać wieczorem. Cały czas bez biegunki. Zapakowaliśmy go w pieluszkę, włożyliśmy do transportera. W transporterze nagle zrobił się pobudzony, chciał koniecznie z niego wyjść, okazało się, ze nasiusiał do pieluchy. Pieluchę mu zmieniliśmy i za chwilę sytuacja się powtórzyła, biegunki jednak wciąż nie było, co wydawało mi się dość dziwne. Wciąż miałam nadzieję.. Mieliśmy już wychodzić - kot jednak zaczął strasznie dużo wymiotować, wymioty bardzo cuchnące. Na koniec chlusnęła razem z wymiotami ciemna krew, kilkukrotnie.Cierpiał okrutnie. I to był moment, kiedy stwierdziłam, że pora zakończyć jego cierpienie. Kot w ciągu półtorej doby od pojawienia się wymiotów zginął.
W domu był drugi kot, weterynarz obiecał, że dowie się co można zrobić w tej sytuacji by go uchronić. Telefon jednak milczał, na drugi dzień zaczęłam szukać pomocy - i co dalej już wiecie, zalogowalam się 02.11 z prośbą o pomoc. Wielkie dzięki dla Alienor, Agn i mata_hari za pomoc.

Rysiu (*) śpij spokojnie malutki..

AdMakers

 
Posty: 13
Od: Śro lis 02, 2011 22:40

Post » Wto lis 15, 2011 18:51 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Przykro mi :( Zryczałam się przy twoim opisie... Niestety często uczymy się na błędach:(
(*) Rysiu

mata_hari

 
Posty: 172
Od: Czw wrz 15, 2011 13:17
Lokalizacja: Warszawa Śródmieście / Wawer

Post » Wto lis 15, 2011 19:11 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Najlepsza rzeczą jaką można ofiarować kotu - jest szczepienie.

Wiem że wiele osób może nie mieć tej świadomości, zresztą sama jestem w tej chwili w fazie intensywnego przekonywania jednej pani by zaszczepiła swoją 1,5 roczną kotkę.

Jednak dla schronisk i wetów nie ma żadnego usprawiedliwienia - one powinny mieć świadomość czym jest pp.
A jednak schroniska z pp przyjmują kocięta, weci u których jest pp przyjmują koty nie informując ich włascicieli o śmiertelnym zagrożeniu, nie upewniając się że kot zgłoszony do rutynowego zabiegu był szczepiony.
Dla mnie takie postępowanie to nic innego jak znęcanie się nad zwierzętami poprzez świadome narażanie ich na śmiertelną chorobę.
Obrazek

Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.(Chłopcy z Placu Broni)

MISIA- 1.06.2002 - 13.12.2012. Skarbie, gadułeczko moja. Bardzo mi Ciebie brak.
MIKITKA - 03.2002 - 13.07.2015. Tak bardzo mi żal.
FELUTEK - 03.2002 - 11.10.2015. Najcudowniejszy kot terapeutyczny.
OKRUNIA - 09.2002 - 16.08.2018. Śpij, skarbie kochany.
GACEK - 03.2014 - 22.06.2019. Wierny i mądry Przyjaciel.
TYGRYNIA - 05.2002 - 16.12.2020 .Maleńki koto-piesek.

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=153652 sprawdź zanim oddasz kota!

Ja-Ba

 
Posty: 9574
Od: Pt lis 07, 2008 23:23

Post » Wto lis 15, 2011 21:57 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Dziś odszedł Mieczysław. Bardzo poczciwy rudy kotek. Był jak landrynka, słodki aż do przesady. Był jakby landrynki popijać coca cola - za dużo cukru w cukrze. W zeszły wtorek (8.11.2011) zwymiotował. Pomyśleliśmy, że to nic takiego, przecież koty czasem wymiotują. W środę (9.11.2011), przed naszym wyjściem do pracy zwymiotował po raz drugi. Kiedy wróciliśmy a była niestety już 21 znaleźliśmy ślady po wymiotowaniu. W czwartek rano (10.11.2011) poszłam do pracy. Nie mogłam jednak tam wysiedzieć i wyszłam tak, żeby na otwarcie gabinetu(10.00) wejść już do lekarza. Zrobił test i okazało się, że to panleukopenia. Dostał kroplówki zastrzyki itd. Nie dawało mi to jednak spokoju i postanowiłam, że zrobię coś więcej. Zadzwoniłam do innej lecznicy i usłyszałam: musi dostać interferon. Więc pojechaliśmy i dostał. Zapytałam o surowice, pani doktor powiedziała, że na to już za późno. Zadzwoniłam do pana doktora powiedział "jeśli jest możliwość zdobycia surowicy dajcie mu ją" Wróciliśmy do domu. W piątek (11. 11.2011) nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Przez przypadek na jednym z portali ogłoszeniowych znalazłam informacje o kotce, która została wyleczona z pp. Niewiele myśląc zadzwoniłam pod wskazany numer. Chciałam zapytać co mogę dla Miecia zrobić. Było mi głupio bo to święto, późna pora, a ja zawracam obcym ludziom głowę. Ale to nie byli obcy ludzie. Kochali koty tak samo jak ja i mój mąż. Okazało się, że rozmawiam z Panią która prowadzi fundację na rzecz zwierzątek. Jeszcze w ten sam dzień dostał surowicę. Miałam wrażenie, że jest mu ciut lepiej. Cały długi weekend (wierzcie mi, to był najdłuższy weekend w moim życiu) Mietek był pod opieką lekarza, który nie zwracał uwagi na to czy jest święto, dzień wolny od pracy tylko czuwał nad nim. Jego poprzednia właścicielka równocześnie z nami zastanawiała się co możemy jeszcze zrobić. Z niedzieli na poniedziałek pojawił się kryzys. Mieciu w nocy chciał się chować w kątki. Czułam, że chce od nas odejść. W poniedziałek po pracy pojechaliśmy do lecznicy podać mu kolejną surowicę. Biedak był ledwo żywy. Usłyszeliśmy, że ma małe szanse na przeżycie nocy. Lekarze robili co mogli. Został na noc w szpitalu. Dziś rano mąż zadzwonił do doktora. Cudowna wiadomość - Mieciu przeżył noc. Niestety jakieś 40 minut po telefonie Mieciu przestał oddychać. Zasnął sobie landrynek. Zasnął i zostawił nas, którzy tak bardzo go kochamy. Nie zdążyliśmy go zaszczepić. Dlatego ta straszna choroba go zabrała. Może za późno dostał surowice. Nie jesteśmy lekarzami. Może za późno zobaczyliśmy, że coś jest z nim nie tak. Ale zachowywał się normalnie. Nie wiem co zrobiliśmy źle. Szczepcie swoje kotki nawet jeśli tak jak Mieciu nie wychodzą z domu. To uchroni je przed tą i innymi strasznymi chorobami a was przed cierpieniem. Mieciu tęsknimy za Tobą wszyscy. Zawsze będziesz w naszych sercach.

Chce bardzo podziękować:
Pani Dorocie - pierwszej właścicielce Miecia za zaangażowanie i pomoc w trudnych chwilach.
Pani Agnieszce z fundacji AFN za słowa "proszę pani kot to kot, kotka trzeba ratować", za zorganizowanie surowicy w święto niepodległości i za ogromne wsparcie psychiczne podczas całej choroby Mietka.
Pani Grażynie Dudzie z lecznicy na Ruczaju ul. Drukarska 9 (nie pamiętam nazwy) za natychmiastowy przyjazd mimo święta i dnia wolnego od pracy i podanie landrynkowi surowicy.
Panu Sławomirowi Szpeyerowi z lecznicy na ul. Bobrowskiego 11 w Krakowie za wspaniałą opiekę nad Mieczysławem, zainteresowanie i poświęcanie prywatnego czasu w święta, żeby podać mu płyny.
Lekarzom z Arwetu w Wieliczce za próby ratowania "beznadziejnego przypadku" i całonocną opiekę.
Przemusiowi za to, że głaskałeś go po główce i cierpliwie podawałeś mu płyny i wspierałeś mnie we wszystkim co robiłam.
Paulinie za wsparcie i dobre słowo, za to, że mimo braku czasu znalazłaś go dla nas.
Jamalowi i Jabukowi za trzymanie kciuków i myślenie o Mieciu.
Wszystkim, którzy po przeczytaniu historii Miecia na facebooku (profil AFN FUNDACJA) dodawali komentarze (lub nie), i myśleli o nim, wierzyli w niego i trzymali za niego kciuki.
Mici, naszej białej koteczce za to, że myłaś o Mieciu i ogrzewałaś go kiedy było mu źle. Wiem, że Ty też za nim tęsknisz.

Dziękuję Wam bardzo.

Mieciu biegaj sobie za Tęczowym Mostem...

Obrazek
Ostatnio edytowano Pon lis 28, 2011 22:00 przez kotkowszesc, łącznie edytowano 1 raz

kotkowszesc

 
Posty: 10
Od: Wto lis 15, 2011 20:38

Post » Wto lis 15, 2011 22:46 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Same łzy płyną.
Śpij snem spokojnym, nieskończonym
moc marzeń sennych niech ci wzlata
Tam, gdzie w Krainie Wiecznych Łowów
schowane wszystkie myszki świata...
Nie chodzi o to, by człowiek miał kota,
tylko,by kot miał człowieka


Obrazek

anka13

 
Posty: 353
Od: Sob paź 31, 2009 23:40
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto lis 15, 2011 22:59 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

kotkowszesc, strasznie mi przykro, że się nie udało ale zrobiliście wszystko co było można.
Zostały przyziemne rzeczy czyli konieczność odkażenia mieszkania aby nie roznosić wirusa dalej

Szczepcie ludzie koty, bo np. w Krakowie co raz więcej przypadków. Chwilę temu jeden kociak przyniósł zarazę, jak się później okazało nadostra postać, bo generalnie przyszedł ze strasznym kocim katarem, który go wykończył a nie biegunka czy wymioty, których nie miał, tutaj Miecio, dzisiaj dzwoniła do mnie pani potrzebująca surowicy dla 5 kociaków, to wszystko dzieje się na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. I to wszystko mimo tego, że temperatura na zewnątrz nie sprzyja pp, wirus nie powinien się za bardzo namnażać, bo już są minusowe temperatury.
Pieprzona zaraza :evil:

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 15, 2011 23:32 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

w miejscu, gdzie dokarmiam bezdomniaczki niedawno wystapila panleukopenia. Dokarmia tam jeszcze kilka osob z miau i osiedlowa karmicielka. W tej chwili dokladnie nie pamietam, kiedy to paskudztwo dalo znac o sobie. Wyszlo to na jaw, kiedy podczas ktorejs lapanki zlapaly sie 2 krotnie male kociaki, kilkumiesieczne, juz w bardzo ciezkim stanie. Goraczka, biegunki itp. Przypuszczam, ze wirus nadal jest obecny w tamtym miejscu, a ja mam kontakt tez z innymi kotami u jednej miauowiczki w DT. U niej na poczatku roku (chyba, nie pamietam dokladnie), tez byla PP. Kotek, ktory to przyniosl-przezyl, ma juz DS, ale inne mlode koty, niespelna polroczne w ciagu tygodnia umarly.

W jaki wiec sposb ja moge "sie zabezpieczyc", by moc dokarmiac te bezdomniaczki i odwiedzac przyjaciol w ich DT, by chociaz ograniczyc przeniesienie wirusa znow do tej znajomej?

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Wto lis 15, 2011 23:43 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Kociara82 pisze:w miejscu, gdzie dokarmiam bezdomniaczki niedawno wystapila panleukopenia. Dokarmia tam jeszcze kilka osob z miau i osiedlowa karmicielka. W tej chwili dokladnie nie pamietam, kiedy to paskudztwo dalo znac o sobie. Wyszlo to na jaw, kiedy podczas ktorejs lapanki zlapaly sie 2 krotnie male kociaki, kilkumiesieczne, juz w bardzo ciezkim stanie. Goraczka, biegunki itp. Przypuszczam, ze wirus nadal jest obecny w tamtym miejscu, a ja mam kontakt tez z innymi kotami u jednej miauowiczki w DT. U niej na poczatku roku (chyba, nie pamietam dokladnie), tez byla PP. Kotek, ktory to przyniosl-przezyl, ma juz DS, ale inne mlode koty, niespelna polroczne w ciagu tygodnia umarly.

W jaki wiec sposb ja moge "sie zabezpieczyc", by moc dokarmiac te bezdomniaczki i odwiedzac przyjaciol w ich DT, by chociaz ograniczyc przeniesienie wirusa znow do tej znajomej?


zapewne tak jak i w innych przypadkach, odkażanie butów, rąk i wszystkiego co mogło mieć kontakt z wirusem. Jak jest to w miejscu karmienia to trochę łatwiej niż np. w domu, bo nikt się przecież tam nie tarza na ziemi, nie dotyka klamek, kontaktów i innych rzeczy

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości