A wogóle to pokłóciłam sie dziś z Alkiem

.
Ów kot " wychodzący " tak usilnie trzyma doopę w domu, że do rozpaczy mnie doprowadza...
Przykład Alusiowego wychodzenia na siku.
Wstaje z pufki, podchodzi do drzwi, siada, spogląda na mnie.
" Aluś, wychodzi kotek ? "
" Miauuu ! "
Wstaję, otwieram drzwi do przedsionka.
Aluś z namysłem zaczyna lizać lewą łapkę.
Do kuchni nawiewa ostrzegawczy zimny powiew.
" Alutku, wychodzisz? Bo zimno. "
Spjrzenie w moją stronę i jaśnie pan wstaje.
Przechodzi przez próg i parkuje tuż za nim, na dywaniku.
Powiew zimna zdecydowanie wyraźniejszy.
" Aluś, nooooo! "
Następne pełne dezaprobaty spojrzenie w moim kierunku. Alutek podnosi zadek, przechodzi następny metr, na wycieraczkę przy drzwiach wejściowych, siada.
Pełna nadziei rzucam sie do drzwi, otwieram....Aluś znów sie podnosi i siada NA PROGU

.
W tym momencie jestem uziemiona, halny hula po chałpie, ja dostaję trzęsawki.
" Alusiuuuu, zimnoooo!!! "
W tym momencie nastepuje przełom, Aluś wychodzi.....albo nie.
Często zwyczajnie powoli wraca do kuchni na swoją pufkę, a potem patrzy na mnie jakby mówił
" Jeeezu, aleś wywietrzyła! Tak ci gorąco, czy jak? Tu koty marzną, do licha! "