Aleba, będę wdzięczna za każdy kontakt z karmicielkami z tamtej okolicy. Bardzo Ci dziękuję, każda pomocna dłoń jest dla mnie na wagę złota
I powiem tak: jeśli ktoś stracił wiarę w ludzi, to gdyby dzisiaj odbył ze mną wędrówkę po Polach Mokotowskich po przeciwnej stronie Biblioteki Narodowej, to by tę wiarę odzyskał.
Spotkałam mnóstwo wspaniałych ludzi, czułam się z nimi jak w rodzinie.
Największe wrażenie zrobili na mnie dwaj panowie wartownicy z parkingu przy Giełdzie Komputerowej. Karmią 7 kotów, postawili tam prymitywne domki, skądś przynieśli starą kołdrę i chwalą się i cieszą że koty u nich nocują.
Potem w Instytucie Geologicznym niedaleko mojego domu, gdy tylko weszłam na teren i wypowiedziałam słowa, że szukam kota, pan ochroniarz zaczął protestować, "ta bura kotka jest nasza, nie może być pani kotką, bo ona jest nasza"

Musiałam zapewnić, że nie o ich kotkę mi chodzi, tylko że szukam swojej.
Zostawiłam ogłoszenia w SPEC-u, w Stoenie, tam też wartownicy karmią koty, od niedawna przychodzi do nich bury kot, bo ich koty jak to określił pan który dzisiaj tam pracował, są przeważnie czarne. Nie przyglądał się tylko uchu kota, ale zrobi to dzisiaj wieczorem, jak będzie koty karmił. Zapewniał mnie, że koty mają tam dobrze, że są dwa razy dziennie karmione.
Bardzo serdecznie zostałam potraktowana w Komendzie Głównej Policji przy Wiśniowej róg Batorego, w Urzędzie Patentowym w Al. Niepodległości. Również w jakiejś restauracji na tym terenie i na stacji benzynowej przy GUS-ie. Wszędzie mówiono mi, że w nocy przychodzi tam dużo kotów. Oprócz tego zaczepiłam panów i panie z psami, rowerzystkę-sportowca, no i przypadkowo zaczepiona inna pani okazała się być karmicielką z ulicy Batorego.
Wszyscy bardzo się przejęli losem Ogryni i z pewnością gdy ją tylko zauważą dadzą mi znać.
Oprócz tego rozwiesiłam kilka ogłoszeń na drzewach i płotach.
Do tej pory tak na żywo, nie spotkałam się z taką serdecznością i zrozumieniem jak dzisiaj.
Bardzo mnie to podbudowało i dało wiarę, że będzie dobrze.