Dziś lecznica była zamknięta, więc Ewa, której wątek prowadzę na Kociarni
viewtopic.php?f=13&t=134614 zajęła się kotami i s-ką. Oporządziła stado, nakarmiła, wypuściła trochę maluszki, żeby sobie pobiegały, wyczyściła klatki. Zajęło jej to prawie pięć godzin. Masa roboty, a to dlatego, że kociaki skumulowane na małej przestrzeni, brudzą bardziej. Trudniej jest zachować czystość, nawet posłanka trzeba było poprać.
A to rodzeństwo wciąż w komplecie.
Dwie szylkretowe dziewczynki i
dwóch czarnych chłopców czekają na domki.

Kto pokocha te kotki, które miały zostać utopione przez właścicieli? Kto da im szansę na pokochanie siebie?