to był rzeczywiście trudny tydzień...
dla Was i dla mnie - w domu 3 maluchy po robaczycy, które jedzą aby, aby i nic nie przybierają na wadze...
koty do nas przychodzą i od nas odchodzą...
ja tylko pocieszam się tym, że chociaż część z nich udaje się nam uratować od śmierci
... Kocie Niebo jest bardzo pojemne i w nim przynajmniej już nie cierpią...
a teraz zaległe relacje (w skrócie):
Piotrkowska 49 - 3 maluchy i matkadostałam tę informację już jakiś czas temu, ale zabrałam się do tego dopiero po esemesie od karmicielki, w którym napisała mi, że kocica kuleje
nie mogłam tam pójść od razu
poszłam po paru dniach i dowiedziałam się, że matka nie pokazuje się już od jakiegoś czasu...
sąsiedzi powiedzieli, że kocica mijauł'a tę łapkę zmiażdżoną...
gdyby mi karmicielka to napisała, nawet chwili bym się nie zastanawiała i poleciała ją łapać
... kocica się już więcej nie pokazała...
karmicielka załatwiła klucz do piwnicy
z duszą na ramieniu przekopałam wszystkie komórki
nie znalazłam jej...
mam wyrzuty sumienia, że nie szukałam jej wcześniej...
złapałam trójkę jej dzieciaków, wg CC ok. 5 miesięczne
maluchy są tak śliczne jak dzikie...
maluchy są tak dzikie jak śliczne...
pierwszego dnia złapały się dwa kocurki


następnego dnia mała kociczka

są już wycięte i zwrócone na podwórko
Cmentarz Wojskowy na Dołach - 4 dorosłe koty i matka z 4 maluchaminajpierw zrobiłam rekonesans
1. porozmawiałam z p. Administratorem Cmentarza
2. porozmawiałam z p. Kwiaciarkami
3. obejrzałam miejsce gdzie koty są karmione
4. dostałam namiary na karmicielki
umówiłyśmy się z anskr na 7:00
ustawiłyśmy klatki

koty wyszły

koty obejrzały nas

koty obejrzały klatki

koty wyjadły kurzęcą łydkę do połowy łapki
koty sobie poszły

koty rozsiadły się na skarpie i czekały na dalszy ciąg przedstawienia

i chyc!
jedno, całe czarne, weszło dalej... i już nie wyszło
to był kocur

wycięty wrócił na cmentarz
nie mogłyśmy dalej łapać, ponieważ nie udało się nam ustalić gdzie matka przechowuje swoje dzieci (6-7 tyg.)
nie chciałyśmy pozbawiać ich matczynej opieki
a tu nagle dzwoni Ania i mówi, że Dobra Pani je znalazła!
jakim to szczęśliwym trafem?
tak po prostu poszła na cmentarz do swoich bliskich i je znalazła!
jakimś szóstym zmysłem chyba!
kociaki są już bezpieczne w dt
dwa buraski


i dwa czarno-rude


jak się tylko o tym dowiedziałam, poszłam do p. Kwiaciarki co by umówić się z nią na łapanie kotki - matki
a dlaczego z nią?
otóż, kocica codziennie rano przychodziła do niej na mleczko i malutkie śniadanie
tu właśnie wraca z

zapakowałam manele
przyjechałam, rozstawiłam
kocica przyszła, trochę pomarudziła i... weszła do klatki na... mleczko!
odtańczyłyśmy z p. Kwiaciarką indiański taniec udanych łowów
nie chciałam jej przepakowywać na chodniku przy ruchliwej ulicy, więc zamówiłam taxi i do szkoły (czytaj: pracy)

kocica mijau'ła szczęście!
jedna z Pań Karmicielek ją zaadoptowała
mieszka teraz z jednym kotem i psem
... mry!