
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
filo pisze:akapi1986 pisze:ponieważ mogą mieć w domu jedynie 1 kota a wiadome,że jak będzie kotka jej nie wysterylizują to zaraz będzie miała więcej a z kotami to przecież inna sprawa
Przepraszam, ale muszę zapytać:
jakim cudem jeśli w domu będzie tylko jedna jedyna kotka, ta kotka zajdzie w ciążę? Według mojej wiedzy z lekcji biologii do ciąży trzeba dwojga. Powyżej pisałaś, że domy będą niewychodzące. Skąd się ta ciąża pojawi?
akapi1986 pisze:
ponieważ mogą mieć w domu jedynie 1 kota a wiadome,że jak będzie kotka jej nie wysterylizują to zaraz będzie miała więcej a z kotami to przecież inna sprawa
Szenila pisze:A kocur to nic nigdy, to taki przesąd, że kocury kociaki robią.
dorota13 pisze:a kocurki znaczą teren... pewnie to jest przyjemniejsze
akapi1986 pisze:dorota13 pisze:a kocurki znaczą teren... pewnie to jest przyjemniejsze
nie jest przyjemne ale do zniesienia,
wogóle to widzę ,że świetnie się bawicie moim kosztem ,![]()
nie ma sensu moja dalsza obecność na tym forum, nie będę już nic tłumaczyć, nie ma to jak pisałam wcześniej żadnego sensu, . Dzięki za rady osobom ,które poważnie potraktowały mój temat,jestem Wam bardzo wdzięczna, zawsze warto wiedzieć więcej na ten temat, natomiast resztę pozostawię swoim prywatnym przemysleniom i podejmę mam nadzieje słuszne decyzje, służące dobru kotów.
Jakby kogoś interesował dalszy los kotków piszcie na Pw, to będę informować, pozdrawiam Wszystkich prawdziwych miłośników kociaków
Alienor pisze:akapi1986 - to, że dziewczyny dostały głupawki to efekt tego, że przez wiele stron tłumaczą Ci "jak komu mądremu" że sterylizacja jest dobra dla kota (bez względu na płeć). Czy to kocur czy kotka unikają w ten sposób wielu chorób, zwykle śmiertelnych, unikają wielu potencjalnie nieprzyjemnych i niebezpiecznych sytuacji. Dzięki sterylizacji odpada też jeden z powodów, dla których sporo kotów ląduje na ulicy lub w schronie: kocur nie będzie znaczył w domu a jego mocz przestanie nos urywać a kotka nie będzie mraukolić (a czasem też podsikiwać). Dodatkowy bonusem jest fakt, że w ten sposób nie powiększają ogromu kociego cierpienia.
Jeśli po usłyszeniu tego w kolejnej parafrazie masz ciągle wiesz lepiej, to głupawka u tłumaczących jest niezasłużonym darem niebios. Bo mogłyby zwyzywać Ciebie i koleżankę, bo to, co zrobiłyście i chcecie kontynuować jest złe. Dla kotki i dla kocura oraz dla kotów w ogóle.
Kotka jest z pseudohodowli - Bóg jeden wie, czym tam się zaraziła i jakie genetyczne obciążenia ma ona (a i potomstwo pewnie też). W pseudo często dopuszczają brata do siostry czy ojca do córki, by uzyskać miot bardziej "w typie rasy. Im zależy tylko na kasie, dobro kota mają w poważaniu. Cała masa chorób czeka w utajeniu na duże obniżenie odporności - jak przy ciąży, porodzie i karmieniu maluchów - a wtedy atakują i jest już za późno. Obciążenia genetyczne mogla przekazać kociakom, a choroby, których jest nosicielką - twojemu kocurowi. Pomyśl o tym zanim znów wpadniesz na podobnie "genialny" pomysł.
BTW jesteś już kolejną "wiedzącą lepiej ale pytającą w celu upewnienia się w dokonanym wyborze" dziewczyną na forum w ciągu ostatnich tygodni. NP. ortopeda66 polecała wypuszczanie kotów - "bo jej kotka wychodzi i zawsze wraca" - a tego samego dnia założyła wątek o kotce, która jej zaginęła, której prawie nie szukała i jak tylko dowiedziała się, że kicię rozjechał samochód - poszukała nowej "małej, puszystej kuleczki".
vega013 pisze:Przekaż proszę koleżance, że sterylizacja chroni kotkę przed:
- ropomaciczem, które nie zauważone we wczesnej fazie prowadzi do śmierci kotki,
- nowotworami narządów rodnych,
- nowotworami gruczołu mlekowego,
- destabilizującym psychicznie rujkom.
Twój kot również zyska dzięki kastracji, ponieważ uniknie:
- nowotworów układu płciowego, przepuklin i schorzeń prostaty,
- możliwości zarażenia nieuleczalnymi wirusówkami (FIV - odpowiednik ludzkiego HIV, kocia białaczka) podczas walk z zarażonymi samcami o samice albo podczas kopulacji z zarażoną samicą,
- włóczęgostwa - nie będzie widział sensu w łażeniu i szukaniu kotek do zapłodnienia.
Jak więc widzisz, jest to profilaktyka, i to najskuteczniejsza. Koty po tych zabiegach absolutnie nie tracą kociej natury. Właściwie ani je to ziębi, ani grzeje.
vega013 pisze:Mnie też wydawało się, że kastracja to nie wiadomo jaka operacja. W rzeczywistości:
- Kiciunio, mój pierwszy w życiu kot, rodowodowy pers, był kastrowany przy mnie. Zabieg trwał kilka minut, nie widziałam nawet kropli krwi. Następnego dnia oniemiałam, kiedy kot mi zaczął skakać po meblach. Nikt go nie zmuszał, gdyby odczuwał ból, to by nie skakał.
- Filunio musiał przez jeden dzień odespać narkozę. Wstawał do jedzenia, chodził do kuwety i spał. Drugiego dnia już brał udział w dzikiej gonitwie po drapakach i meblach.
- Kubuś od razu po wypuszczeniu z transporterka zaczął gonić piłeczkę.
- Pancunio po przyniesieniu do domu był bardzo niezadowolony, że nie ma jedzonka. Biedny starał się wylizać pustą miskę. Potem zareagował na zaczepkę Oliwki i zaczął się z nią bawić.
Jeszcze odrobina informacji:
Zwierzęta nie wiążą posiadania narządów rodnych z własną seksualnością. Rozród jest tylko instynktowną potrzebą przedłużania gatunku, która po zabiegu kastracji całkowicie znika. Kastracja wbrew pozorom nie powoduje problemów hormonalnych. Funkcję po części przejmuje przysadka mózgowa, dzięki czemu pozwala na zachowanie równowagi hormonalnej organizmu. Nieprawdą jest też, iż zabieg powoduje nadmierne tycie i nadwagę. Nie tyje się z powietrza. Jest to spowodowane przekarmianiem zwierząt i zbyt małą ilością ruchu. Po zabiegu zapotrzebowanie na pokarm jest mniejsze – organizm nie traci energii na przygotowanie do rozrodu. Należy odrobinę zmniejszyć ilość podawanego pokarmu lub podawać karmę typu light, jeśli zauważymy tendencję do nabierania masy ciała. Kastraty nie zapadają częściej na choroby układu moczowego. Ryzyko zachorowania jest kwestią niezależną od przebycia zabiegu, tylko osobniczą. Stwierdzenie, że po zabiegu drastycznie zmienia się charakter zwierzęcia, staje się ono leniwe również nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Owszem, zanika chęć przedłużania gatunku u samic, zmniejsza się chęć do walki o terytorium i samicę u samców i związana z nią nerwowość. Charakter nie ma związku z narządami rozrodczymi. Mniejsza ruchliwość spowodowana jest raczej zbytnim dokarmianiem i nadmiernym tyciem.
vega013 pisze:Akapi, zauważ proszę, że cały czas traktuję Cię bardzo poważnie i przedstawiam merytoryczne argumenty, ale odnoszę wrażenie, że nic z tego, co piszę, jakoś do Ciebie nie dociera. Napisałam raz, potem zacytowałam swoją wypowiedź myśląc, że to jakoś umknęło Twojej uwadze.
Wstawię więc ponownie:vega013 pisze:Przekaż proszę koleżance, że sterylizacja chroni kotkę przed:
- ropomaciczem, które nie zauważone we wczesnej fazie prowadzi do śmierci kotki,
- nowotworami narządów rodnych,
- nowotworami gruczołu mlekowego,
- destabilizującym psychicznie rujkom.
Twój kot również zyska dzięki kastracji, ponieważ uniknie:
- nowotworów układu płciowego, przepuklin i schorzeń prostaty,
- możliwości zarażenia nieuleczalnymi wirusówkami (FIV - odpowiednik ludzkiego HIV, kocia białaczka) podczas walk z zarażonymi samcami o samice albo podczas kopulacji z zarażoną samicą,
- włóczęgostwa - nie będzie widział sensu w łażeniu i szukaniu kotek do zapłodnienia.
Jak więc widzisz, jest to profilaktyka, i to najskuteczniejsza. Koty po tych zabiegach absolutnie nie tracą kociej natury. Właściwie ani je to ziębi, ani grzeje.vega013 pisze:Mnie też wydawało się, że kastracja to nie wiadomo jaka operacja. W rzeczywistości:
- Kiciunio, mój pierwszy w życiu kot, rodowodowy pers, był kastrowany przy mnie. Zabieg trwał kilka minut, nie widziałam nawet kropli krwi. Następnego dnia oniemiałam, kiedy kot mi zaczął skakać po meblach. Nikt go nie zmuszał, gdyby odczuwał ból, to by nie skakał.
- Filunio musiał przez jeden dzień odespać narkozę. Wstawał do jedzenia, chodził do kuwety i spał. Drugiego dnia już brał udział w dzikiej gonitwie po drapakach i meblach.
- Kubuś od razu po wypuszczeniu z transporterka zaczął gonić piłeczkę.
- Pancunio po przyniesieniu do domu był bardzo niezadowolony, że nie ma jedzonka. Biedny starał się wylizać pustą miskę. Potem zareagował na zaczepkę Oliwki i zaczął się z nią bawić.
Jeszcze odrobina informacji:
Zwierzęta nie wiążą posiadania narządów rodnych z własną seksualnością. Rozród jest tylko instynktowną potrzebą przedłużania gatunku, która po zabiegu kastracji całkowicie znika. Kastracja wbrew pozorom nie powoduje problemów hormonalnych. Funkcję po części przejmuje przysadka mózgowa, dzięki czemu pozwala na zachowanie równowagi hormonalnej organizmu. Nieprawdą jest też, iż zabieg powoduje nadmierne tycie i nadwagę. Nie tyje się z powietrza. Jest to spowodowane przekarmianiem zwierząt i zbyt małą ilością ruchu. Po zabiegu zapotrzebowanie na pokarm jest mniejsze – organizm nie traci energii na przygotowanie do rozrodu. Należy odrobinę zmniejszyć ilość podawanego pokarmu lub podawać karmę typu light, jeśli zauważymy tendencję do nabierania masy ciała. Kastraty nie zapadają częściej na choroby układu moczowego. Ryzyko zachorowania jest kwestią niezależną od przebycia zabiegu, tylko osobniczą. Stwierdzenie, że po zabiegu drastycznie zmienia się charakter zwierzęcia, staje się ono leniwe również nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Owszem, zanika chęć przedłużania gatunku u samic, zmniejsza się chęć do walki o terytorium i samicę u samców i związana z nią nerwowość. Charakter nie ma związku z narządami rozrodczymi. Mniejsza ruchliwość spowodowana jest raczej zbytnim dokarmianiem i nadmiernym tyciem.
Czy mogłabyś to wreszcie przeczytać?
akapi1986 pisze:a po 2-jaką mam pewność,że to co pisałaś jest prawdą i z jakich źródeł masz te informacje, które po częsci mogą wydawać sie nawet prawdziwe,
vega013 pisze:Akapi, zauważ proszę, że cały czas traktuję Cię bardzo poważnie i przedstawiam merytoryczne argumenty, ale odnoszę wrażenie, że nic z tego, co piszę, jakoś do Ciebie nie dociera. Napisałam raz, potem zacytowałam swoją wypowiedź myśląc, że to jakoś umknęło Twojej uwadze.
Wstawię więc ponownie:vega013 pisze:Przekaż proszę koleżance, że sterylizacja chroni kotkę przed:
- ropomaciczem, które nie zauważone we wczesnej fazie prowadzi do śmierci kotki,
- nowotworami narządów rodnych,
- nowotworami gruczołu mlekowego,
- destabilizującym psychicznie rujkom.
Twój kot również zyska dzięki kastracji, ponieważ uniknie:
- nowotworów układu płciowego, przepuklin i schorzeń prostaty,
- możliwości zarażenia nieuleczalnymi wirusówkami (FIV - odpowiednik ludzkiego HIV, kocia białaczka) podczas walk z zarażonymi samcami o samice albo podczas kopulacji z zarażoną samicą,
- włóczęgostwa - nie będzie widział sensu w łażeniu i szukaniu kotek do zapłodnienia.
Jak więc widzisz, jest to profilaktyka, i to najskuteczniejsza. Koty po tych zabiegach absolutnie nie tracą kociej natury. Właściwie ani je to ziębi, ani grzeje.vega013 pisze:Mnie też wydawało się, że kastracja to nie wiadomo jaka operacja. W rzeczywistości:
- Kiciunio, mój pierwszy w życiu kot, rodowodowy pers, był kastrowany przy mnie. Zabieg trwał kilka minut, nie widziałam nawet kropli krwi. Następnego dnia oniemiałam, kiedy kot mi zaczął skakać po meblach. Nikt go nie zmuszał, gdyby odczuwał ból, to by nie skakał.
- Filunio musiał przez jeden dzień odespać narkozę. Wstawał do jedzenia, chodził do kuwety i spał. Drugiego dnia już brał udział w dzikiej gonitwie po drapakach i meblach.
- Kubuś od razu po wypuszczeniu z transporterka zaczął gonić piłeczkę.
- Pancunio po przyniesieniu do domu był bardzo niezadowolony, że nie ma jedzonka. Biedny starał się wylizać pustą miskę. Potem zareagował na zaczepkę Oliwki i zaczął się z nią bawić.
Jeszcze odrobina informacji:
Zwierzęta nie wiążą posiadania narządów rodnych z własną seksualnością. Rozród jest tylko instynktowną potrzebą przedłużania gatunku, która po zabiegu kastracji całkowicie znika. Kastracja wbrew pozorom nie powoduje problemów hormonalnych. Funkcję po części przejmuje przysadka mózgowa, dzięki czemu pozwala na zachowanie równowagi hormonalnej organizmu. Nieprawdą jest też, iż zabieg powoduje nadmierne tycie i nadwagę. Nie tyje się z powietrza. Jest to spowodowane przekarmianiem zwierząt i zbyt małą ilością ruchu. Po zabiegu zapotrzebowanie na pokarm jest mniejsze – organizm nie traci energii na przygotowanie do rozrodu. Należy odrobinę zmniejszyć ilość podawanego pokarmu lub podawać karmę typu light, jeśli zauważymy tendencję do nabierania masy ciała. Kastraty nie zapadają częściej na choroby układu moczowego. Ryzyko zachorowania jest kwestią niezależną od przebycia zabiegu, tylko osobniczą. Stwierdzenie, że po zabiegu drastycznie zmienia się charakter zwierzęcia, staje się ono leniwe również nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Owszem, zanika chęć przedłużania gatunku u samic, zmniejsza się chęć do walki o terytorium i samicę u samców i związana z nią nerwowość. Charakter nie ma związku z narządami rozrodczymi. Mniejsza ruchliwość spowodowana jest raczej zbytnim dokarmianiem i nadmiernym tyciem.
Czy mogłabyś to wreszcie przeczytać?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 180 gości