Tak po prostu
Od jego zaginięcia nie mogę spać i wiele razy w ciągu nocy kursowałam z sypialni do salonu, patrząc na drzwi balkonowe, stukając w szybę lub otwierając je na chwilę i wołając kota (mają taki rodzaj drabinki, więc gdyby był w pobliżu, to by na balkon po prostu wszedł)... I dziś jakoś po 5 rano weszłam, a tam za drzwiami obok transportera i miseczki z chrupkami stoi szary cień i na mój widok zaczyna miauczeć! Wpuściłam -ogon w górze, ocieractwo, kurs do miski... Obudziłam MDW, to chyba nie mógł uwierzyć
Teraz Maurycy po kolei obdziela

swoje ulubione miejsca do spania w mieszkaniu, a ja muszę zająć się Ssakiem Dwunożnym (bardzo się ucieszył, aż miło). Potem jeszcze dokładnie kota obejrzę. Na razie znalazłam i usunęłam jednego kleszcza, poza tym wydaje się OK
Trzymam kciuki za inne zaginione futrzaki! Jak widać, warto mieć nadzieję...
Naprawdę Maurycy był z tych kotów, dla których tak długa nieobecność zwieńczona szczęśliwym powrotem wydawała się niemożliwa!
W najbliższym czasie trzeba pościągać papierowe (i odwołać wirtualne) ogłoszenia. No i -ŚWIĘTUJEMY
