doro27 pisze:adzi pisze:Słuchajcie jakie są szanse w takim razie na jakąś realną pomoc z miasta (mówię tu o dyskusji UM Gdańsk ???
Bo ja od jakiegoś czasu czuję , że za pięć sekund eksploduję ogarniając ok 60 kotów (u siebie steryle Podwale Przedmiejskie, na Dolnym Mieście miejsca (sztuk 30/zimą plus 10) gdzie pies z kulawą nogą nie zagląda - non stop dokarmianie takiej ilości kotów, leczenie, walka o sterylki.
A gdzie się w "starym" Gdańsku nie ruszysz (Śródmieście, cała Starówka, Dolne Miasto - MASAKRA). Nie wspominając innych dzielnic (orunia, wrzeszcz, oliwa itp.). Zaczynam czuć się jak świr - wszędzie widzę koty
.
W Śródmieściu, w kwartale ulic: Ogarna - Piwna / Chlebnicka - Bogusławskiego - Motława, na dzień dzisiejszy sytuacja jest opanowana. Przynajmniej tak mi się wydajeMieszkam tu, mam kontakt z dwiema karmicielkami z tego rejonu, pilnuję ich i na bieżąco ogarniam sterylizacje. Jeszcze do wiosny tego roku na Krowim Moście było kilka kotów, ale dzięki bieżącym sterylizacjom i niestety z powodu nieszczęśliwych wypadków, nie ma żadnego kota.
Po kwartale kręcą się tylko kocury, albo dokarmiane są wysterylizowane kotki.
Na Wyspie Spichrzów, w rejonie ulicy Chmielnej (róg Stągiewnej), też zostały wysterylizowane wszystkie kotki. Stado liczyło 13 sztuk, obecnie jest 9. I Pani karmicielka sama przyznaje, że wydane na sterylizacje pieniądze pozwalają jej teraz oszczędzić na karmie. Tamtejsze koty były karmione makaronem z okrasą ze skrawków z najtańszej puszki i kociły się dwa razy do roku. Masakra!
Niestety kosztuje to ogromnie dużo wysiłku, ze strony mojej (bo muszę regularnie obdzwaniać karmicielki i z uporem natręta wypytywać o sytuację, nie mówiąc już o tym, że czasem muszę się z karmicielką wybrać do jej stada, żeby naocznie przekonać się, jaki jest stan, no i tych babeczek, którym częstokroć nie starcza pieniędzy. A jak widzę kręcącego się po podwórku nowego kota, to jestem chora dopóki nie poznam jego płci
Wydaje mi się, że możnaby dążyć do takiej sytuacji, że miasto jest podzielone na swego typu "okręgi", które mają niejako przypisanych "patronów", czyli osoby orientujące się w kociej populacji i mające kontakt z karmicielami. Znające uwarunkowania lokalne i potrzeby. No i edukujące niejako osoby dokarmiające koty. Czasami jest tak, że jadę gdzieś na prośbę o złapanie kotki i okazuje się, że w tym samym miejscu kilka miesięcy wcześniej łapała Agnieszka Marczak i sterylizowała kotki, tylko że w międzyczasie przyszły nowe kocice i zakociły podwórko na nowo. I wysiłek Agnieszki poszedł na marne. No może nie tak całkiem na marne, ale moje doświadczenie jest takie, że trzeba bardzo pilnować karmicieli. Jednej Pani, po wysterylizowaniu stada, zrobiło się chyba tęskno za małymi kotkami i dopuściła do ponownej "eksplozji". W takim wypadku nóz mi się w kieszeni otwiera...
Wydaje mi się, i zaznaczam, że to tylko moje przypuszczenia, że dotychczas działania w ograniczeniu przyrostu naturalnego kotów przypominają "gaszenie pożarów". Jest alarmujący mail lub telefon, dziewczyny lecą na miejsce, jest akcja i ogólna mobilizacja, ale potem do danego rejonu już nikt nie zagląda. Tylko, żeby nikt nie poczuł się urażony. Po prostu brakuje środków, ludzi i dlatego starcza tylko na "akcje". Poza tym dla nikogo z nas, to nie jest etat, żebyśmy poświęcały aż tyle czasu.
Niestety, jest mnóstwo takich miejsc w Gdańsku, gdzie po prostu nie chodzę, bo wiem, że są wylęgarnią kotów. Ostatni mój wypad na cmentarz garnizonowy leżący nieopodal Kolonii Ochota i Jordana zakończył się dwiema sterylizacjami i trzema małymi, chorymi tymczasamiA to podejrzewam wierzchołek góry lodowej w tamtym miejscu... I co robić w takiej sytuacji? Sama nie mam pomysłu...
Jeśli akcja współpracy z Urzędem miałaby rzeczywiście przynieść poważne efekty, poza kilkurazową zapomogą w postaci karmy, czy domków (a to i tak powinno być, bo są wielkie potrzeby), to trzeba mieć jakiś pomysł, plan kilkuletni, na ogarnięcie sytuacji bezdomności zwierząt w Gdańsku. W przeciwnym wypadku miasto nie zrobi nic więcej poza kilkoma domkami i jednorazową w skali roku pulą sterylizacji. Trzeba regularnie męczyć media i edukować wrogą część społeczeństwa, która uważa, że PKDT nic nie robi poza dokarmianiem kotów.
Czy ktoś kiedykolwiek przymierzał się do określenia, przynajmniej w przybliżeniu, stanu kociej populacji w Gdańsku? Bo taka liczba i zestawienie ilości wolontariuszy PKDT dałaby prawdziwy obraz sytuacji.
Gdybyście mieli jakieś przemyślenia, pomysły, nawet bardzo dalekosiężne, w tym temacie, to piszcie - może udałoby się coś w miarę konkretnego sklecić i przedstawic w Urzędzie. A może ktoś ma wiedzę na temat tego w jaki sposób inne, duże miasta europejskie poradziły sobie z problemem bezdomności?
Teraz mi się trochę głupio zrobiło, że napisałam tyle, a przecież wszyscy o tym, o czym pisałam doskonale wiedzą. Ale jak juz się tak naklepałam, to wyślę tego posta, chociażby po to, żeby zbierać ich ilość do następnego głosowania
Tylko bardzo Was proszę o umiarkowaną krytykę, bo mam jutro od rana bardzo ciężki dzien w pracy
Bardzo mądrze piszesz więc nie ma za co krytykować. Odwalasz kawał dobrej roboty.
Ja to widze właśnie w ten sposób, że każda ma jakiś obszar, czyści go za pieniądze z UM a potem w nawiązaniu współpracy z karmicielkami monitoruje dany obszar i sterylizuje nowe kotki, oprócz tego akcja edukacyjna mieszkańców, ulotki o sterylizacji w każdej skrzynce, plakaty w autobusach, kolejkach na przystankach, wszyscy weterynarze mający obowiązek powiedzieć o sterylizacji, o jej zaletach, o raku, ropomaciczu o tym, że nie da się upilnować zwierząt w rui, "akcja sterylizacja" (czyli niskie ceny) trwająca cały rok!Zresztą moim zdaniem powinien być obowiązek sterylizacji wszystkich zwierząt!
Warto podzielić Trójmiasto i okolice na rewiry!Warto aby zgłosiły się osoby które działają w tych miejscach, skakanie z jednego miejsca na drugie daje krótkoterminowe efekty, ludzie i tak wywalą w to miejsce ciężarne kotki i "zabawa" zaczyna się od początku.
Kto jest z Gdańska? Ty, Aga, Dorota, Małgosia, Marea, Seja, Kaleidostar, druga Dorota, Ewa, Asia, Szymon, Wredne Słonko... tylko, że Gdańsk jest ogromny! Zgłaszać się kto chętny do pracy!