W sumie - nie najgorzej.
Widać wyraźnie, że te leki, które Kasia dostaje, działają bardzo dobrze: Kasia siusia w zasadzie całkiem normalnie i ostatnio nie zawsze siusiu jest z krwią.
W tym tygodniu muszę Kasię przypilnować i złapać siusiu do badania.
UroxiVet dostaje Kropcia w paście serowej, bo podawanie Kasi w strzykawce, nawet na "jeden raz", nie daje gwarancji, że lek znajdzie się w pyszczku Kasi, a nie na mnie lub na ścianie
Zrezygnowałam z karm typu Urinary, bo koty nie mają kamicy, natomiast mocz bardzo ładnie się zakwasił po tych preparatach, jakie dostają.
W poprzednim tygodniu przeżyłyśmy - niestety, a może raczej "stety", jeszcze jeden epizod Bisiowych kłopotów trawiennych. Dla przypomnienia: w okresie marzec - maj Bisia została przeleczona, miała ustaloną dietę i zaczynała być już w świetnej formie (wskakiwała na szafę

), gdy nagle w czerwcu nastąpiło załamanie i powrót okresowych (krótkotrwałych) rozwolnień ze śluzem i czasem niewielką ilością krwi.
Jako że nie było to podobne do poprzedniej niestrawności i najbardziej przypominało mi pasożyty (najbardziej podejrzewałam jakiegoś tasiemca, chociaż na zewnątrz kota nic się nie objawiało), wzięłam się za odrobaczanie kotów - nie pisałam o tym, no bo to sprawy rutynowe.
Kasia i Kropcia robiły i robią wzorowe kupki, natomiast w przypadku Bisi, po dwu, trzytygodniowej poprawie problem zawsze powracał. W sumie od czerwca Bisia przeszła 4 tury odrobaczania, najpierw Drontalem, a potem Milbemaxem. Gdy tydzień temu, w te wolne dni Bisia znowu zrobiła rzadką kupkę, którą zakończyła prawie wodą oraz grudką śluzu i krwią - byłam bliska załamania i postanowiłam nafaszerować ją jeszcze Aniprazolem, którego do tej pory nie stosowałam, wierząc opiniom, że obciąża on organizm kota bardziej niż inne takie leki, bo trzeba go podawać przez kilka dni. Zdecydowalam się na Aniprazol, bo jako składnik jest w nim fenbendazol, którego nie ma w Drontalu ani Milbemaxie.
W środę 2 listopada Bisia dostała pierwszą dawkę Aniprazolu - kupka była jakby lepsza, ale nic specjalnego się nie zdarzyło. We czwartek była druga dawka i nadal było jw.
W piątek po powrocie z pracy weszłam do łazienki i słabo mi się zrobiło, gdy zobaczyłam, że Bisia zrobiła solidną kupkę, którą tak zakopywała, że jedna połowa była zakopana w kuwecie, a druga leżała na podłodze obok kuwety i w tej drugiej połowie widać było jakiegoś nadtrawionego dużego zwierza, częściowo przypominającego różową wstążkę, a częściowo zaopatrzonego w jakieś organy ni to gębowe ni to inne

Dobrze, że miałam w domu piwo, bo bez znieczulenia nie byłabym w stanie tego przeżyć
Bisia dostała jeszcze Aniprazol w piątek i sobotę, a za 12 dni będzie poprawka.
No i to chyba właśnie było to. Od piątku Bisia jest jak nie ta sama - normalny apetyt, spokojny sen, wesoła buzia, futerko momentalnie zrobiło się miękkie i puszyste. Dostaje witaminki i Multilac.
Mam nadzieję, że teraz wreszcie będzie trochę spokoju z tymi sprawami.
I jeszcze wyjaśnienie, skąd u Bisi w brzuszku mogło się znaleźć coś takiego: za naszym płotem od strony północnej jest mały kawałek trawnika między terenem naszej wspólnoty a terenem budynku przy sąsiedniej ulicy. Ten kawałek gruntu jest tak obs..ny przez psy, że trudno tam postawić nogę

Wiosną kupy były nawet tuż przy naszym płocie, koło miejsca, gdzie Bisia lubi posiedzieć. Ja starałam się to wszystko odsunąć od płotu, ale przecież nie sprzątałam tego, więc kupska się rozkruszyły i wiatr mógł je rozwiewać. Poza tym dzieci sąsiadów (też wyprowadzają tam dużego psa) zrobiły tam sobie w lecie plac zabaw

, grzebały w tej ziemi, robiły z niej jakieś kopczyki na murku i starały się przerzucać je na moją stronę i kilkakrotnie im się to udało

No i to by było tyle na ten temat
