
Od wrzesnia ciągle schody.

Od dziewiętnastego mialam dwutygodniową rehabilitację w Reptach, ale nawet jej nie dokończyłam. Udziabał mnie, jak to słusznie zgadła Czitka, pająk. Morda mi spuchła na czole kiełkował róg , zapalenie slinianek, ból rozsadzał czaszkę , antybiotyk leki uodparniajace itd.
Skonczyłam antybiotyk, nie minął tydzień mąż zaraził się w teatrze jakąś grypą czym od razu hojnie podzielił się ze mną.

Katar , zatoki, kaszel , duszności szmer w płucach, cudem wywinęłm sie od szpitala, ale 2 tygodnie leżenia i kolejny antybiotyk.
Do tego wszystkiego rózne inne czysto babskie komplikacje, no i mam skierownie do szpitala na ginekologię.
Nie chce kolejnej operacji, szpitala mam dosyć wyć mi się chce

No niestety po chemii jestem taka jałowa, że najdrobniejsza infekcja rozrasta się u mnie do rozmiaru zarazy.

Ale żeby nie było tak całkiem minorowo i trochę kocio, to rozbroił mnie moj synek kiedy ja zapłakana jęczałam że nie chee do szpitala, nie chce być wykastrowana, on zapytał : i bedziesz musiała chodzić w kaftaniku jak Hipcia ???
Śmiejac sie przez łzy odpowiedziałam : Nie, bo obiecam, że nie bedę sie wylizywać !!