Ja też przeżywałam katusze nie mogąc złapać siuśków mojej Kici nerkowej. Dziewczynka była delikatna i płochliwa, więc jak się na nią czaiłam w okolicach kuwety, to oczywiście zmykała. Kupiłam ten specjalny żwirek i nad ranem zamykałam ją w łazience z kuwetą z tymże żwirkiem - żeby się po nocy wysiusiała. Gdzie tam
W końcu po tygodniu tej nierównej walki zrobiłam tak - nad ranem w sobotę wstałam, tradycyjnie zapakowałam Kicię do łazienki i czekałam na urobek. Gdy nic się nie pojawiło zamknęłam się z nią w kuchni z kuwetą z normalnym żwirkiem, z kuwetą z tym specjalnym i pustą. Żeby mi się nie nudziło to wzięłam górę prasowania i sobie spokojnie machałam żelazkiem i czekałam, kiedy panna w końcu coś zrobi. Chodziła, kręciła się, kombinowała, żeby wyjść. A ja nic

. W końcu chyba już mocz wychodził jej uszami, weszła więc do normalnej kuwety i nie bacząc na moje zabiegi (czyli podstawianie miseczki w okolice jej pupci) z wielką ulgą się wysiusiała. Było to ok. godziny trzynastej, ładnie mnie przetrzymała
