Przed ostatni raz

Musiałam dzis pójść do kontroli z Pawłem(to jedyny "bolący"minus bycia mamą niepełnosprawnego dziecka-"nie należy mi się chorobowe",muszę być 24/h "na chodzie",a poleżałoby się),no więc zatachałam się z prawie zdrowym Pawłem do przychodni.Kolejka jak zwykle na plus/minus 2 godziny.Paweł ostatnio nudzi się kosmicznie w moim towarzystwie,bo wiadomo,na nic nie mam siły.W przychodni nie było aż tak źle,trochę sie poprzytulał do mnie,trochę poprzesuwał sasiednie krzesło,nawet nie było szczególnego hałasu.Potem koniecznie chciał myć rece w łazience,ze 20 razy mnie tam ciagną,myslę że bardziej z nudów niż z poczucia "brudnych rąk".Wymyślił też ze koniecznie musi wciąz wycierać nos i zużył ze 4 paczki chustek i tak po jednej sztuce nosił je do kubła na śmieci.
Nie wydaje mi sie aby był szczególnie uciażliwy,a na pewno nie bardziej niż młodsze dzieci czekajace również w kolejce.
Ale...
Ale kiedy wyszłam z gabinetu,"trafiłam" w środek rozmowy o tym jakie rozwydrzone chłopaczysko(?)ze taki duży,a jak maluch sie zachowuje(?)że nawet buzi nie zakrywa kiedy kaszle(fakt,nadal nie pamięta ze najpierw sie buzie zakrywa potem kaszle,nie odwrotnie)i w ogóle że takie starsze matki to nieodpowiedzialnie wychowują.
Myslę ze to o Pawle rozmowa była,bo zbyt szybko "się wyciszyła"potem w ogóle skończyła.
Teraz powierm Wam w czym problem.
Problem polega na tym że Paweł nie posiada wszystkich cech Zespołu Downa.Tylko wprawne oko może z całą pewnoscia założyc ze ten chłopiec może mieć Zespół Downa.Nie przechodnie na ulicach,laicy w poczekalniach/kinach/placach zabaw/sklepach.
Niektórzy widzą ze cos jest nie tak w zachowaniu tego dziecka,ale grzecznie udają ze nic nie widza,inni wrecz uważają za swoj obowiazek poinformować mnie o innosci mojego syna(nie mając pojęcia z czego ta innosć moze wynikać,więc zakładaja ze z powodu niewłaściwego wychowania).
Cech autystycznych nikt,nawet "wprawne oko"z góry nie zakłada,głębokiego niedosłuchu również.
Odkąd "wyszedł"z wózka,zdarza mi sie słyszeć pouczania,zwłaszcza od mocno starszych pań.
Najgorzej jest jednak kiedy Paweł chce zaczepic jakiegoś starszego pana,kiedy mijamy go na ulicy.
Wiecie jak "zawołać" osobę przechodzącą obok nas,kiedy nie potrafimy mówić?Można taką osobę -klepnąć-zwracając na siebie uwagę.Nie jest to uderzenie,klaps,głaskanie,tylko typowe klepnięcie,Paweł czasem ma ochotę kogos zaczepić na ulicy,nie sięga do ramienia dorosłej osoby,więc "klepnie"ręką w brzuch,nogę,tak jak sięga.Kiedys zawsze sie wtedy do takiej osoby uśmiechał,nic nie mówił,bo nie mówi,tylko się uśmiechał,ale zdarzyło się ze mnie jeden z drugim starszym panem "zjechali"na ulicy i to tak ze było mi strasznie głupio,że łobuza wychowuje,ze nic dziwnego ze potem pełno zbirów na ulicach i ze powinnam solidnie przylać gówniarzowi,a ja nie reaguję.
z góry założyli ze chłopaczek ich bezczelnie uderzył.
Teraz już bardzo rzadko zdarza mu się miec ochote kogos obcego na ulicy zaczepić,a jeśli sie zdarzy,to juz się nie usmiecha,tylko patrzy wyczekującą wielkimi oczami.