Oj to chyba faktycznie rodzeństwo krwi

Nawet oczko mu nie przeszkadza w szaleństwach.A z drugiej strony to słodziak okropny.
Jędruś jest także miziakiem nad miziakami. Prosi się o głaskanie, tulenie.Bawi sie jak dzieciak kurorkiem na ekranie i...moimi palcami stukajacymi w klawiaturę.Jak za mało się go głaszcze to lekko chwyta zabkami palce i podgryza.Ma przy tym wymowny wyraz oczu.
Nasze domowe sekutniki od 3 rano czasu starego dulczyły przy łóżku.Toć micha zaspała. Co i raz jakieś oczy,nos,pysio czy łapka lądowały na pduszce przy głowie. Były próby głębokiego "spojrzenia". Co i raz jakieś futrzaste ciało lądowało radośnie na moim.A wszystko micha,micha,micha wołało.
Dzięki temu spóźnieniu burą posesjową widziałam.Już nie je przy mnie.Czeka aż odejdę.Zdziczyła się i dobrze.To przy kolegach-miziakach robiła się ludziowa. Niech zostanie tak jak jest.
Pod mój blok od pewnego czasu przychodzi
cosik. Pisałam pewnie już o cosiku przy okazji okoliczności nabycia

Jędruli. Nie wiem co to ale chyba kotka.Ta inteligentna mina,te rozumne oczy...Obserwuję czy jakieś zmiany brzuszne nie pokazuja się.Chyba małych nie ma bo wczoraj sporo w krzalunach siedziala czekając na talerz.Ale pewnie łapanka czeka. Paskudnie i samolubnie wznoszę modły by to było dzikie.Nie chce się
cosik zaprzyjaźnić więc nie narzucam się.Profilaktyka to podstawa.