
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Duszek686 pisze:A ja dostałam przed chwilką sms-a z DT Mrówci:
"Mrówa ma się dobrze. Ma niezły apetyt i jest rozmruczana"
Obiecane zdjęcia:
Jeszcze w schronisku - niezłe powitanie![]()
Zabierasz mnie? Naprawdę???
W aucie troszkę narzekała - to przez chwilkę jej pozwoliłam się rozejrzeć...
Razem z Mróweczką - do DT pojechały piękne rzeczy podarowane jej przez ewartermoforki i posłanko... i cos pysznego na ząbek
![]()
Dzięki wielkie![]()
Chciałam też bardzo podziękować wszystkim, którzy odwiedzali Mrówcię i kibicowali jej ,
ewan, która deklarowała wykupienie ogłoszeń u CatAngel, andorce, która założyła wątek i wszystkim, którzy się w Mrówci zakochali i wspierali naś w staraniach o domek![]()
Bardzo dziękuję.
Mam obiecane relacje i fotki z domku, mam też obiecaną możliwość odwiedzania Mrówci
gafa pisze:Grażyna-kg pisze:andorka pisze:Ale do Grażyny-kg mam jeszcze jedno, praktycznie prywatne pytanie
W Grzybowie co roku od 4 lat spędzamy rodziną urlop. Stołujemy się „Katarzynce”. Z tego co porównywałam na mapie, pensjonat, który prowadzisz jest na zapleczu „Katarzynki” no może przesunięty o jedną - dwie posesje.
Przez te cztery lata gdy tam bywamy w barze pojawia się koteczka - bura szylkretka. Nie wiem czy jest "przynależna" do baru, do któregoś sąsiedniego pensjonatu, czy przychodzi właśnie od Ciebie. Kotka jest wyraźnie powypadkowa - ma usztywniony grzbiet w tylnej części. Nie przeszkadza jej to w chodzeniu, ale chyba przeszkadza w myciu, bo na tym odcinku pleców ma jeden wielki kołtun (kotka ogólnie krótkowłosa).
I tu zastanawia mnie jedno - czy taka miłośniczka kotów nie zauważyłaby zaniedbanej kotki w najbliższym otoczeniu? Kicia przychodzi na głaski, jest bardzo łagodna, więc to nie problem w złapaniu. Często wyleguje się na podjeździe do baru i nie da się jej nie zauważyć idąc ul. Nadmorską. Znasz tę kotkę? Wiesz czemu wygląda tak, a nie inaczej?
NOOOOOO,NIEEEEE!!!! Ale się własnie uśmiałam !! Bura, kotka, po wypadku !! Usztywniony grzbiet !!!!
O kurcze, szkoda tylko że PRZEZ 4 LATA nie zapytali p.Janusza , właściciela baru "Katarzynka" : CZYJ TO KOT ?!
To jest korka p.Janusza, to jest kotka z "Katarzynki", przed wielu laty wysterylizowana , niemłoda, bardzo miła!
Zawsze "kręci" się przy "Katarzynce", bo....tu mieszka !
"Usztywniony grzbiet", to......skołtuniona sierść, bo kotka z powodu sporej tuszy nie daje rady "rozczesywać" sobie językiem sierści tak wysoko , ale wyciąć tego kołtuna też sobie nie da!
Jaka szkoda, że ci litościwi ludzie PRZEZ 4 LATA nie zainteresowali się, co tej kotce "dolega" i nie zapytali właściciela "Katarzynki" i kotki - w jednej osobie!
Ale, OCZYWIŚCIE , temu że czyjaś kotka ma kołtun , czyli "usztywniony grzbiet", również JA jestem winna!
Jesteście, niektórzy, normalnie paskudnymi "ludźmi"
Jak nie ma się czego czepić, to kociego kołtuna! Jedź do Grzybowa i wyczesz tą kotkę ( jak ona ci się da, albo pozwoli ci na to jej właściciel!)
Grażyna-kg, możesz powiedzieć co jest takiego śmiesznego w zapytaniu andorki?
Iburg pisze:NIe czytałem przez kilka dni tego watku więc nie wiem co było pisane wczesniej. Ale ja po przeczytaniu tego co Napisala Andorka odebrałam to jako pretensje do Grażyny-kg że nie zainteresowała się stanem tej kotki. Wg. mnie to forma pytania byla " biedna cierpiąca kotka a Ty o niej nic nie wiesz i nie pomagasz" czyli sugerująca że Grażyna-kg nie pomaga tak kotom jak pisze bo w jej otoczeniu są koty którym nie pomaga a powinna.
To tylko takie moje odczucie. I słusznie Grażyna-kg napisała że przez 4 lata to można było na miejscu zapytać czyja to kotka i co jej dolega.
Bardzo sie ciesze że Mróweczka wyszła ze schroniska i że jest w domku, O to chodzilo w tym watku aby ta koteczka znałazla dom , tymczasowy, stały ale dom, żeby opusciła schronisko, żeby ktos o nią dbał, i okazywał uczucie.
Czy da sie coś zrobic jeszcze z jej oczami, czy cos widzi?
Georg-inia pisze:Iburg pisze:NIe czytałem przez kilka dni tego watku więc nie wiem co było pisane wczesniej. Ale ja po przeczytaniu tego co Napisala Andorka odebrałam to jako pretensje do Grażyny-kg że nie zainteresowała się stanem tej kotki. Wg. mnie to forma pytania byla " biedna cierpiąca kotka a Ty o niej nic nie wiesz i nie pomagasz" czyli sugerująca że Grażyna-kg nie pomaga tak kotom jak pisze bo w jej otoczeniu są koty którym nie pomaga a powinna.
To tylko takie moje odczucie. I słusznie Grażyna-kg napisała że przez 4 lata to można było na miejscu zapytać czyja to kotka i co jej dolega.
Bardzo sie ciesze że Mróweczka wyszła ze schroniska i że jest w domku, O to chodzilo w tym watku aby ta koteczka znałazla dom , tymczasowy, stały ale dom, żeby opusciła schronisko, żeby ktos o nią dbał, i okazywał uczucie.
Czy da sie coś zrobic jeszcze z jej oczami, czy cos widzi?
Iburg, na bogów, nikt nikogo nie zmusza, ani nie sugeruje konieczności pomocy konkretnemu kotu. Rzeczywiście być może ton wypowiedzi Andorki mógł sugerować jakieś "wymagania", ale sens w tym, że Grażyna-kg kreuje się tutaj na osobę wszechwiedzącą i wszechpomagającą (stworzyłam nowe słowo, jestem z siebie dumna)
A poważnie - skoro "usztywnienie grzbietu" jest skutkiem kołtuna (u kotki krótkowłosej?), a Grażyna-kg tę kotkę zna, to czemu tak naprawdę jej nie pomogła? bo "kotka sobie nie pozwoli"? wybacz, ale większość zwierząt "nie pozwala sobie" pomóc, a jednak jakoś to się robi? bo ma "właściciela", który się sprzeciwia? no proszę Cię, a interwencje polegają - rozumiem - na pełnej współpracy "właścicieli" ze służbami wszelakimi?
ok, przez cztery lata bywania tam przez 7 dni w roku można było zapytać. Ale Andorka jest z Łodzi i bywa tam urlopowo. Także po to, żeby odpocząć przez te kilka dni od kotów. Pewnie zaraz odezwą się głosy, że służba nie drużba i inne tym podobne, ale ja absolutnie rozumiem i jestem za urlopami. A Grazyna-kg mieszka dwa domy dalej. Jest doświadczonym opiekunem zwierząt, z pewnością zna też opiekuna kotki, wie też, jak kotka wygląda i co jej dolega (SIC!) więc? gdyby nie głupi zbieg okoliczności...
andorka pisze:
W Łodzi nikt kto przychodzi zaadoptować kota nie dostanie go „na rękę” czy w zaklejonym kartoniku. Chętni na kota, którzy przyjeżdżają „z pustymi rękami” są proszeni o udanie się do niedalekiego sklepu zoologicznego i zakupienie transportera. Sklep nie na żadnych układów ze schroniskiem, to sklep sieciowy mieszczący się w markecie. Jest to też swoisty sprawdzian „dobrych chęci” adoptującego i dodatkowy czas na przemyślenie tematu, bo skoro jest dla kogoś problemem zakupienie transportera za 60-70 zł, to co będzie gdy kot zachoruje?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości