Wypuszczenie Alusia zakończyło się totalną porażką.
Agresorek mu się włączył, do Wiktora szczególnie, jako że tylko on był w domu.
Przedtem Aluś pozwiedzał na " niskich " nóżkach, wąchał sobie, poznawał, póki Wiktora nie zoczył.
Powiem Wam tak, nie wiem, co kto zrobił temu kotu, nie wiem, jak był traktowany naprawdę, ale jest bardzo nieufny.
Trudno o cierpliwszą i łagodniejszą osobę w stosunku do kotów, niż ja, ale pierwsza próba to niepowodzenie.
Ale znacie mnie, ja sie nie poddam i będzie jeszcze z Alusia kochający miziak

Wiktor wieczorem zaczął jeść, tak się cieszyłam, miał taką saszetkę dla kociąt, bardzo pachnącą i smakowało mu.
A jakieś pół godziny temu wszystko zwrócił...potem napił sie wody, po paru minutach zwrócił.
Obrzygał nawet śpiącego Pusia

Parę minut temu zjadł troszeczkę normalnej puszeczki...i póki co, drzemie sobie.
Może już nie będzie spawał.
A ja pod kołdrą leżę, bo mocne postanowienie powzięłam, że wekendowo będę się grzać...bo już za długo trwa to choróbsko i jakoś powoli przechodzi.
No i ciśnienie chyba zjechało, bo głowa mi pęka.
A co u Was sobotnio?