Rudy dzisiaj pojechał; byliśmy jeszcze u weta żeby sprawdzić uszy etc
było ok, tym razem się nie stresował;
na miejsce Rudego przybyła mała whiskasowa koteczka; wczoraj wypatrzyliśmy ją z Tz w Sopocie przy ul. Kościuszki;
dzisiaj ją zabraliśmy;
wczoraj myśleliśmy, że jest z terenu kościoła garnizonowego przy Monciaku, ale pogadałam z ludźmi z pizzerii obok, którzy stwierdzili, że kotka siedziała tak od wczoraj;
rano podbiegła do mnie i dała się bez problemu wpakować do transporterka; zostawiłam namiary na siebie gdzie popadnie, bo kotka wygląda na domową: mizia się, zasypia na rękach, mruczy jak traktor, ma mięciutkie zadbane futerko etc; pewnie byśmy jej nie zabierali, ale siedziała przy samej ulicy i w końcu wpadłaby pod koła; poza tym wydawało się, że jest w ciąży;
obeszłam z nią dzisiaj kilka kamienic i nic, nikt nie widział wcześniej tego kota;
zabawnie wyszło dzisiaj, bo spieszyłam się do pracy, a Tz miał ją ode mnie po złapaniu odebrać i zawieźć do domu; niestety trochę jego dojazd się opóźniał, a ja powinnam być w pracy, więc poprosiłam panie z jednej z kamienic, z którymi wcześniej rozmawiałam - kociary (mają trzy koty w domu) - o przetrzymanie jej przez 40 min; zgodziły się bez problemu, byłam w szoku, bo to kompletnie obce osoby;
zabrałam ją dzisiaj do weta, który też podejrzewał, że jest w ciąży kiedy ją zobaczył (zresztą facet z okolicznej pizzerii też był o tym przekonany); zrobiliśmy jej USG i jednak nic nie wyszło;
umówiliśmy się na sterylkę na pn;
być może ktoś się do tego czasu zgłosi po kota; jutro porozwieszam ogłoszenia w Sopocie; znajomy pracuje w jednej z najpopularniejszych tamtejszych aptek, więc pewnie u niego też rozkleję;
koteczka jest malutka, na początku pomyśleliśmy, że to karzełek; jest przecudna i kochana;
problem tylko w tym, że Matylda ją tłucze, no ale lepsze to niż siedzenie na ulicy.
Oto cudo






