No to skok na wątrobę

Planowany, wyczekiwany, upragniony.
Obudziłam się o 5.30, jak nie ja. Ale muzeum w Piacenzie czynne jest dziwacznie, w godzinach 9 - 13.
W mieście Piacenza znajduje się przedmiot przyprawiający nas o dreszcz emocji prawdziwy czyli słynny etruski model wątroby jagnięcej, prawdopodobnie służący niegdyś do nauki wróżenia.
Mieści się w ponurym, ogromnych rozmiarów Palazzo Farnese

No ok, miało być ogromne, a jest tylko częściowo bo mimo licznie zawieranych korzystnych małżeństw zabrakło środków na jego ukończenie


i nawet papa (po dwakroć dosłownie) nie pomógł, mimo, że synkowi wydzielił zgrabne księstwo. Kasy i tak zabrakło.
Plan miałam taki, że gdy naładuję się już oglądaniem tych niecierpliwie oczekiwanych podrobów, wyjdę, potoczę groźnym wzrokiem i powiem pierwszemu nadchodzącemu odpowiednio ponurym tonem - jeśli orzeł nadleci z lewej strony strzeż się! Licząc rzecz jasna na to, że napotkany Iksiński nie złapie różnicy pomiędzy augurem a haruspikiem

Ale cóż, ze względu na sztafaż prościej udawać augura
Zawiodłam się, bo w muzeum byliśmy zupełnie sami, wiem już czemu otwarte jest tak krótko
A muzeum jest ciekawe i warte zwiedzenia, stanowczo tak i nawet poza wątrobą. Bo choć palazzo odarte ze swoich skarbów (ostatnia z linii zabrała wszystko do Neapolu wychodząc za Burbona) to i tak ma ciekawe zbiory. M.in kapitalny zbiór powozów, ale też wózków dziecięcych. Doskonale się bawiliśmy, bo od kasy towarzyszył nam starszy pan, pracownik muzeum. Pan Carlo, mówiący po francusku (ufff jednak nie tracę wiary w człowieka zlewając brzydki angielski) nie tylko pokazywał nam wszystko co najciekawsze ale też dawał wyraz własnym przekonaniom i sądom (miał tak jak ja, osobisty stosunek do różnych postaci historycznych) - okazał się zaciekłym demokratą i potencjalnym królobójcą, wyrażał bardzo namiętne sądy na temat poszczególnych członków rodu Farnese oraz zdegenerowanych neapolitańskich Burbonów. Z obrzydzeniem też prawdziwym popatrzył na Justyna dowiedziawszy się, iż nieszczęsny ten człowiek komunikuje się po niemiecku. Ależ! to przecież nie jest mowa, to jak szczekanie psów - tą prosto wyrażoną opinią zyskał sobie mój aplauz

i tak wspólnie daliśmy wyraz opinii na temat paskudnej i nienaturalnej poprawności politycznej. Tak, to zwiedzanie było najfajniejszym zwiedzaniem jakie przytrafiło mi się w tym sezonie we Włoszech, i jeszcze była kawa i przerwy na papierosa. Pan Carlo bowiem palaczem jest namiętnym.
W muzeum jest też piękna Madonna Botticellego (
tondo). Ale najciekawsze jest uzupełnienie do niej. Bo jest tam też kolekcja XIII-XV wiecznego malarstwa (Kolekcja Rizzi-Vaccari, od nazwiska jej ofiarodawców). I wśród tych obrazów jest jeden przedstawiający zaślubiny Simonetty Cattaneo z Marco Vespuccim (tak, kuzynem Amerigo). Owa Simonetta, zwana Piękną lub po prostu
La Sans Pareille zmarła młodo (22 lata jakoś miała) na suchoty pogrążając w nieutulonym żalu wszystkich swoich licznych wielbicieli (jakkolwiek małżonek dość szybko się pocieszył). A wśród nich był Botticelli, który w każdej madonnie i każdej w ogóle kobiecie, łącznie z Wenus i Wiosną powielał jej twarz i postać bo pozostała jego muzą po kres. Historycy sztuki nazywają to romantycznym absurdem, ale mnie się ta historia podoba.
I jak to mówią Włosi - si non e vero, e bon trovato. Tak więc cieszmy się tą opowiastka podziwiając oba dzieła
A co do wątroby?
Nawet nie musiałam klękać i podejmować pod kolana żebrząc o mozliwość pstryknięcia fotki, oto ona


I tak oto będąc jedynymi tego dnia gośćmi muzeum, bawiliśmy w nim do zamknięcia. Zamknęło się też wszystko inne bo tak to już ze sjestą bywa, no niestety. Szczęśliwie Il Gotico, czyli ratusz (jedna z pierwszych gotyckich budowli we Włoszech) był dostępny

wg naszych standardów estetycznych to bolesny neogotyk, czyż nie?
A na Piazza dei Cavalli dumnie się prezentuje Alessandro Farnese

po drugiej zaś stronie placu, znacznie mniej dumnie jego syn Ranuccio (wg słów pana Carla bardzo słusznie przez ojca pogardzany)

A mnie

zawsze bawi jak to nie honor władcy dosiadać klaczy bądź wałacha. Szczegóły anatomiczne na wszystkich znanych mi konnych pomnikach aż rzucają się w oczy i podkreślają jakim to dzielnym był portretowany jeźdźcem, nawet jesli wcale dzielny nie był

I piękna jest katedra, ze względu na nią trzeba będzie do Piacenzy wrócić

