Koczur mi się spsuł, trochę

Tadzinek we wtorek przytkał się i zaczął kursować między kuwetami i miejscami, które uznał za ew. przydatne w charakterze kuwet. No to ja cabas kocurasa do torby i do przychodni. I oakzało się, że nasza wetka akurat się pochorowała

Na szczęście była inna, taka ściągnięta na zastępstwo. Dała mu zastrzyk przeciwzapalny i rozkurczający, i w ogóle jak nacisnęła, to siknął bardzo porządnie (chociaż prostestował), więc dało się uzbierać do analizy. Kocur wrócił do domu, ja poleciałam do pracy, a po południu poleciałam po wynik. Okazały się być kryształki struvitowe, średniej ilości, pH 7, reszta tak jakby z grubsza w porządku, żadnych tam nadmiarowych białek, krwinek, wałeczków, nic. Wetki porannej już nie było, druga była zajęta przy zabiegu, miałam do czynienia z recepcjonistką (też chyba ma wykształcenie wet?...) i szefem przychodni

Oczywiście pierwsza propozycja to była - przechodzimy na RC s/d

Zaparłam się czterema łapami, stanęło na Uro-pecie dwa razy dziennie po pół łyżeczki, i za dwa tygodnie kontrola. Póki co kocuras pierwszą porcję zlizał z ciekawością, potem już zaczął odmawiać, ale nie ma dobrze - łyżeczka do dzioba i pracujący jęzor zgarnia zawartość
Poczytałam sobie na chatul.pl - wychodzi mi na to, że podwyższone pH mogło być dlatego, że złapałam futrzaka zaraz po jedzeniu, przy karmieniu mięsem tak bywa. Struvity też nic nadzwyczajnego, chociaż nie powinno być kryształków, bo się zwierz zatyka. Powinien pewnie dostawać to mięcho trochę bardziej zakwaszone, muszę się dopytać u "producentki", jeden jej kocur też miał podobnie, tyle że był to starszy kocur, a Tadzinek jest młodzian bardzo żwawy
A w ogóle była w przychodni kobieta z najśliczniejszą na świecie maleńką trikolorką

Malutka 4 miesiące, pozbierana z działek... Zakochałam się
