Osz kurna.
Sytuacja jest ciężka
W końcu pan odebrał i pogadaliśmy sobie.
Pan nie ma jeszcze ubezpieczenia załatwionego i na razie musi to załatwić, bo do szpitala nie może pójść a jest chory

Kot Albin jest bardzo nieufny, do obcego nie podejdzie, no i co najważniejsze wymaga leczenia - ma kandydozę. Pan mówił, ze kiedys tam jakieś leki miał, ale podac mu za bardzo tego nie może. Skądinąd wiem, ze chodzi do jakiejś beznadziejnej przychodni.
Najlepiej byłoby mu załatwić leczenie np w Animalsie, ale nie wiem czy kota z kandydozą wezmą i nie wiem, czy to ma sens, bo pan mówił, ze on nie wyzdrowieje w klatce ( lekarz mu powiedział, ze taki stres może tylko spowodowac atak choroby w większym stopniu) Z drugiej strony coś wspominał o leczeniu w Lublinie w szpitalu.
Nie wiem właściwie dlaczego Amika mówiła, ze on chciałby tego kota oddać do DT, bo z tej rozmowy wynikało, ze on chce tylko, żeby ktos przyszedł raz dziennie lub na dwa dni i dał kotu jeść i pić. I broń boże nie wypuścił z domu, bo wtedy kot już nie przyjdzie aż do powrotu właściciela.
Mama07 dowiedziała się, ze ktoś z lsoz mógłby tam chodzić i karmić, ale nie wiemy na razie kiedy by to miało być.
Pan ma się do mnie odezwac, jak załatwi ubezpieczenie.
Myślę, ze nic więcej na razie nie mogę zrobić. Moge tylko zapytać E. Tarasińskiej czy takiego kota wzięliby na leczenie do Animalsa, ale śmiem wątpić, żeby brali zagrzybionego kota do szpitala gdzie sa chore, słabe koty i kociaki.
