Wczoraj świtem z ewą_mrau na cmentarzu, za transport sprzętu robiłam. Widziałam pięknego pingwina i śliczne duże czarne, wg różnych informacji gdzieś są 1-4tygodniowe maluchy. Która kotka urodziła, ile tych dorosłych - nie udało się dowiedzieć, mimo kilku rozmów. Wygląda na to, że są cztery czarne / czane z białymi dodatkami i jedno bure. Czyli 5.
W przerwie miedzy pracą a pracą popędziłam na Chojny, zabrałam z lecznicy dwie wycięte kotki, odwiozłam na Struga. Z 7miu na tej posesji 4 wycięte.
W drodze odebrałam miły telefon od pana rudego Filodora - tak sobie dzwonił, poinformować, że kot rządzi, o 4tej rano życzy sobie mokrego posiłku - i oczywiście dostaje.
Potem telefon od pani, której wyadoptowałam - z bardzo dużymi wątpliwościami - małą pingwineczkę z Chocianowickiej. Pani mnie zawidla - w sposób pozytywny

. Pingwineczka jest zdrowa i kochana, natomiast pani - w szpitalu. I w szpitalnej kuchni są dwa maleńkie kociaki znalezione w trawie, zostać tam nie mogą z przyczyn oczywistych. Obiecałam poszukać dla nich tymczasu (ciekawe, gdzie

) a pani w zamian będzie w szpitalnym parku łapała koty na sterylki - pani nie musi, wręcz nie powinna leżeć, nawet się ucieszyła z takiego zajęcia. Proszę o kciuki - każda sterylka to już coś.
Tyle że znów będę miała wieczorne kursy na obrzeża Łodzi…A potem telefon od p.Łucji - działki Radość… Nie udało się uzyskać pomocy z od działkowiczów, nie mieli czasu rozstawiać klatek w trakcie zajęć polowych… A teraz na działkach pusto, koty głodne, powinny się łapać, p.Łucja ma klucz… tylko tam kawał drogi od autobusu, leciez z kontenerami, klatkami kruchutkiej p.Łucji ciężko….
Marzyliście kiedyś o jesiennym, wstrętnym, zimnym deszczu? Ja tak - wczoraj wieczorem i przez całą noc… Bo umówiłam się z p.Łucją, że jeśli o 4,30tej rano nie będzie padać, budzi mnie i jedziemy z majdanem na działki.
Nie padało

- o 5.30 rozstawiłyśmy łapki, pojawiły się dwa koty - bialo-czarny i rudy, te, które przedtem uparcie właziły do klatek, a działkowicze równie uparcie je wypuszczali, bo to maleństwa na młode na sterylki. Maleństwa na oko 4-5-kilowe obeszły klatki dookoła i poszły sobie. O 7.30 też poszłam sobie do pracy, p.Łucja została, może coś się złapie..…
Wczoraj na leczenie trafiły dwa wychudzone koty - kotka z działek przyniesiona przez starsza panią, i chudy kocurek od p.Leny z Łagiewnickiej / Chopina, łapały razem z p.Łucją - kocurek miał jakieś guzy w buzi, CC cięła, postaram się dowiedzieć czegoś więcej.