Mam problem z moim rudzielcem, a właściwie 3 problemy. Rudy to roczny kociak, mieszaniec zwykłego dachowca z Maine Coonem. Pierwsza rzecz która mnie niepokoi, to gryzienie - Rudy gryzie kable od laptopa , ale robi to tylko wtedy, kiedy jestem przy komputerze, pewnie żeby zwrócić na siebie moją uwagę. Kabel od zasilacza wygląda już jak sitko i boję się, że kota w końcu popieści 230V. Gryzienie nie dotyczy niestety tylko kabli, rudy kilka razy dziennie ma napady wściekłej zabawy, która czasami zamienia się w dzikie gryzienie mnie po rękach, kompletnie bez wyczucia, zastyga po czym rzuca się na mnie i gryzie. Nie pomaga psikanie wodą, krople walerianowe które w ogóle mu nic nie robią, odciąganie trzymając za kark, nic, to tylko wzbudza wściekłość. Dodam, że Rudy jest wykastrowany i to już od pół roku, nie powinny to być wahania hormonalne.
Drugi problem to jedzenie - jest strasznie wybredny jeśli chodzi o żarcie. Nie je ryb, surowe mięso tylko jak mu zasmakuje, je tylko wybrane suche karmy a innych nawet nie tyka. Zastanawia mnie, czy jeżeli ma w misce niesmakujące jedzenie to takim szałem może mi sugerować, że jest głodny? Jak można go nakłonić do urozmaicenia swojego jadłospisu?
Trzeci problem - pchły. W związku z genami Maine Coona Rudy ma bardzo gęste, obfite futro, które słabo przepuszcza wodę. A z pchłami walczę już od jakiegoś czasu - były 3 różne specyfiki wkraplane na kark, aż w akcie desperacji zakupiono Frontline'a w sprayu i Rudzielec został nim zlany do suchej nitki, ale dalej się drapie :/ kąpiel nie wchodzi w grę, bo by mi pazurami prędzej żyły popodcinał niż dał się wykąpać. Jak wyplenić to dziadostwo?
Liczę na pomoc w którymś, a najlepiej we wszystkich z zagadnień
