Maluch szybko się u nas zaaklimatyzował. NAjlepiej lubi być noszony na rękach, karmię go zmiksowaną piersią z kurczaka z odrobiną marchewki z domieszaną karmą gotową. W budce karmicielka dawała mu kitekata, to nie bardzo chce samo mięsko wsuwać. Kupiłam mu buteleczkę i mleczko, to między posiłakmi popija.
Przedwczoraj był z nami z wizytą u przyjaciół, kolega zrobił mu chyba setkę zdjęć.
Wczoraj uczestniczył w obiedzie wydanym przez moją mamę. Herbatnik trochę się nim interesował, ale jak zdzielił go łapą przez łepek, to już nie został dopuszczony do malucha.
Mały bardzo dobrze czuje się na ludzkich kolanach, jak tylko coś nie tak, zaczyna piszczeć przeraźliwie. Chce kupę - piszczy, siusiu - piszczy, jeść - piszczy itd. My tyko musimy się domyślać, o co mu chodzi. Tak więc spoko

, owinął sobie wszystkich dookoła łapek.
Ładnie korzysta z kuwetki, podgryza misia i nasze palce, Szczuruś cierpliwie czeka, aż troszkę urośnie, żeby się z nim bawić.
Maluch zrobił duże postępy, chodzi prawie się nie chwiejąc, potrafi prawie podskoczyć, usiłuje biegać

Waży 400 g, więc 100 g przybrał.
Nie bardzo lubi, jak go przecieram wilgotnym wacikiem, tak więc ma troszkę brudną od karmy mordkę, ale i tak jest cuuuuudowny!!!!