Widzę, że mi kibicujecie, bardzo, bardzo dziękuję.
Z
dite dogadałyśmy się telefonicznie, że na Chmielnej nie była to Ogrynia, bo
dite widziała ją zanim Ogrynia zaginęła.
Przed chwilą wróciłam z miejsca gdzie kicia uciekła. W krzakach w których stawiam jedzenie, dokładnie takie samo jakie dostawała przez te wszystkie lata ode mnie, mięsko było zjedzone, mleczko wypite (okoliczne koty - stali rezydencji nie piją mleka) chrupki porządnie podjedzone no i wypita spora ilość wody. Czyli jakiś kot tam był.
Widziałam jakiegoś buraska, wołałam - odwrócił się ale zaraz pobiegł w stronę miejsca, gdzie postawione zostało nowe jedzenie. Czy tam dokładnie, tego nie wiem.
Mimo latarki, nie udało mi się zauważyć czy to była Ogrynia

Jutro, pojutrze, popojutrze itd. pojadę tam i będę stawiać jedzenie - obecna sytuacja jest dla mnie nie do zniesienia..........