Koteczka została przekazana. Nawet ulewa i zawierucha nie powstrzymały
jasdorciątka przed osobistym doniesieniem kotka na miejsce, choć pani proponowała, że podjedzie samochodem. No ale przeciez młoda adeptka musiała sprawdzić wszystko na miejscu

Koteczka troszkę się wystraszyła ilości nieznanych współlokatorów w tym szczekacz.
Zanim jeszcze wróciła do akademika, po drodze, zadzwoniła do mnie z dyspozycją, żeby zadzwonić do Pani i zapytać, jak tak kicia, czy wszystko w porządku

Powiedziałam, że zadzwonię później, ale oczywiście zlecenie musiałam wykonać natychmiast.
Koteczka wyszła z ukrycia i cichutko obserwowała sobie całe towarzystwo, czyli normalnie
Ogłoszenia już chyba jednak nie będą potrzebne, bo malutka po odrobaczeniu i zaszczepieniu idzie do stałego domku, który pani już zorganizowała, razem z jeszcze jednym szczylkiem, który aktualnie u niej przebywa
Są obiecane zdjęcia i sprawozdania z domku stałego też.
Wypada tylko napisać
...i żyli sobie długo i szczęśliwie..., bo cała ta historia jest jak z pięknej bajki z cudownym zakończeniem. Aż się wierzyć nie chce, że tak to wszystko się ułożyło.
Nie wiem, ale może ktoś pamięta, jak pisałam w tamtym roku, że byłam w Łodzi po raz pierwszy w życiu, ale tak miłych, uprzejmych i pomocnych ludzi nie spotkałam jeszcze nigdzie. Te słowa podtrzymuje i zdania nie zmieniam.